Jakiś czas temu kościołowi udało się dostarczyć duchownemu leki i wodę zdatną do picia. Szczegóły tej operacji są tajne.- Wiadomo, że im dłużej to wszystko trwa, tym Mateuszowi będzie ubywać sił - mówi IAR ksiądz Mirosław Gucwa, wikariusz generalny diecezji Bohong w Republice Środkowoafrykańskiej.Wikariusz przyznaje, że udało mu się porozmawiać z księdzem Mateuszem Dziedzicem i ten zapewnia go, że czuje się dobrze. Ma jeszcze leki przekazane wcześniej.Uwolnienie księdza Mateusza utrudnia napięta sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej. Różne grupy rebeliantów walczą tam z rządem. Niemniej władze prowadzą rozmowy o zwolnienie misjonarza - dodaje ksiądz Mirosław Gucwa. W Polsce negocjacje monitoruje specjalny kościelno-rządowy zespół. W nocy z 12 na 13 października ośmiu uzbrojonych mężczyzn w wojskowych mundurach wtargnęło na misję prowadzoną przez księdza Mateusza. Przedstawili się jako "Ludzie Miskina". Uprowadzili kapłana i chcą go wymienić na swego przywódcę przetrzymywanego w więzieniu w Kamerunie. W przypadku polskiego misjonarza nie mowy o żadnym okupie, tylko o wymianie osoby za osobę.