Zostali oni oskarżeni, gdyż znajdowali się w tłumie, który starł się z policją - wyjaśnia BBC. 16 sierpnia w kopalni Marikana, ok. 100 km na północny zachód od Johannesburga, policja otworzyła ogień do strajkujących, którzy byli uzbrojeni w maczety, pałki i niekiedy w broń palną. Zginęły wówczas 34 osoby, a 78 zostało rannych. Była to najkrwawsza od końca apartheidu operacja policyjna. Dziesięć osób, w tym dwóch policjantów, zginęło w wyniku walk rywalizujących związków zawodowych w dniach poprzedzających te wydarzenia. - Zgodnie z prawem sąd oskarżył wszystkich górników o zabójstwo, ponieważ wywołali oni atak na siły bezpieczeństwa, wiedząc, że mogą być ofiary śmiertelne - powiedział rzecznik prokuratury Frank Lesenyego. Prawo zastosowane w tym przypadku przewiduje, że o zabójstwo mogą zostać oskarżone wszystkie osoby zatrzymane na miejscu strzelaniny, w której bierze udział policja, niezależnie od tego, czy wśród ofiar znajdą się policjanci. "To szaleństwo" Południowoafrykański prawnik Jay Surju wyjaśnił BBC, że prawo to było wykorzystywane przez dawne białe władze przeciwko działaczom walczącym o równość rasową w RPA. - Jest ono bardzo przestarzałe i owiane złą sławą - powiedział. Sąd w GaRankuwa pod Pretorią odrzucił prośbę górników o zwolnienie za kaucją, przedłużył im areszt oraz ogłosił, że następna rozprawa odbędzie się 6 września. - To szaleństwo - powiedział młody populistyczny działacz Julius Malema. - Żaden z policjantów, którzy zabili tych górników, nie jest w areszcie - podkreślił Malema, który po serii nieporozumień z prezydentem Jacobem Zumą w kwietniu został wyrzucony z rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). "Dziwny" zwrot wypadków Agencja AP interpretuje ten "dziwny" zwrot wypadków jako próbę przeniesienia przez Zumę winy z policjantów na strajkujących górników. Wydarzenia z kopalni Marikana zszokowały naród, a czwartkowe doniesienia najpewniej jeszcze bardziej rozgniewają mieszkańców RPA - ocenia AP. Przed sądem w czwartek ok. stu osób domagało się uwolnienia górników. Prezydent Zuma poinformował o powołaniu komisji, która ma wyjaśnić okoliczności wydarzeń z 16 sierpnia. Ma ona przedstawić ostateczny raport ze swych prac w ciągu pięciu miesięcy. Rzecznik Lesenyego wyjaśnił, że komisja oceni postępowanie policji. - To oddzielna sprawa - dodał. Ok. 3 tys. robotników z Marikany uczestniczyło w strajku, domagając się potrojenia wynagrodzeń (z równowartości 400 euro do 1250 euro). Dyrekcja odmówiła spełnienia żądań, tłumacząc, że łącznie z dodatkami zarabiają oni już ok. 1,1 tys. euro. Akcja protestacyjna rozpoczęła się 10 sierpnia.