Skandal wywołała przed tygodniem johannesburska galeria Goodmana, wystawiając obraz kapsztadzkiego malarza Bretta Murraya, przedstawiający upozowanego na Lenina Zumę z przyrodzeniem na wierzchu. Zdaniem artysty, obraz "Włócznia" piętnuje pazerność, korupcję i hipokryzję dawnych rewolucjonistów, którzy zdobywszy władzę przeradzają się w pospolitych kacyków i dorobkiewiczów. Oburzony prezydent, a także jego rządząca partia Afrykański Kongres Narodowy wystąpiły do sądu, by ukarał artystę i galerię, a także nakazał zniszczyć obraźliwy obraz. Adwokaci Zumy oskarżyli malarza i galerię o pogwałcenie prywatności i godności prezydenta, a także o rasizm. Obraz został zniszczony Zanim doszło do rozprawy, obraz został zniszczony. Najpierw, ku zaskoczeniu odwiedzających galerię i strażników, biały przedsiębiorca w eleganckim garniturze zamalował czerwoną farbą twarz i przyrodzenie Zumy, a zaraz potem czarnoskóry taksówkarz dokończył dzieła zniszczenia czarną farbą. Galeria ogłosiła, że na czas niezbędnego remontu musi zamknąć wystawę. Pod koniec tygodnia Afrykański Kongres Narodowy (ANC) wezwał swoich zwolenników, by przyszli przed gmach sądu wyrazić swój gniew. Protestacyjne marsze odbyły się w Johannesburgu i Durbanie. Blade Nzimande, szef partii komunistycznej i minister w rządzie Zumy, wezwał do bojkotu gazety "City Press", która opublikowała fotografię prezydenckiego portretu. Nzimande przekonywał czytelników, by nie kupowali gazety, a przedsiębiorców, by nie zamieszczali w gazecie reklam. Nazaretański Kościół Baptystyczny, jeden z największych w kraju, ogłosił, że biały malarz obraził wszystkich Afrykanów i powinno się go za to ukamienować. - Ten obraz to czysty rasizm. Biali jak dawniej traktują czarnych jak przedmioty - oświadczył sekretarz generalny ANC Gwede Mantashe. - "W tym kraju, im bardziej czarni próbują zapomnieć i przebaczyć wyrządzone im krzywdy, tym zbierają boleśniejsze razy". Działacze ANC wytykali biały kolor skóry malarza, a także fakt, że mieszka w Kapsztadzie, stolicy ostatniej prowincji, gdzie po upadku apartheidu ANC nie zdołał przejąć władzy. Murray z kolei przypominał, że przed laty sam należał do ANC. "Sposób, w jaki namalowano mnie na obrazie sugeruje jakobym był kobieciarzem i bałamutem, kimś nie zasługującym na szacunek", poskarżył się w liście do sądu prezydent Zuma, sześciokrotnie żonaty ojciec ponad 20 ślubnych i nieślubnych dzieci i bohater romansów i obyczajowych skandali. W obronie malarza W obronie malarza i wolności słowa wystąpili dziennikarze, a nawet dawni towarzysze partyjni Zumy, przypominając, że jakoś żadnemu z artystów nie przyszło do głowy, by szydzić z Nelsona Mandeli. "Na szacunek trzeba sobie zapracować, szacunek się zdobywa, a nasz prezydent nie ma za bardzo powodu, by chwalić się swoimi dokonaniami, ani stylem życia" - napisał jeden z najbardziej szanowanych w kraju komentatorów Justice Malala. - "Przeciwnie, chyba żaden czarny w Południowej Afryce nie dał do ręki tylu argumentów wszystkim tym, którzy posługują się rasistowskim stereotypem czarnego". "Czym poza seksualnymi dokonaniami Zumy zapisze się w historii jego panowanie? - pytał inny komentator Mondli Makhanya. - Prezydent sam wystawia się na pośmiewisko". Także sędziowie z Johannesburga podczas pierwszej rozprawy przekonywali adwokatów Zumy, że prawo do prywatności i godności nie przysługuje partii politycznej, ani urzędowi i nie dali wiary w argumenty, że sprawa ma rasistowski posmak. Rozprawę przerwano i odroczono bez podania nowego terminu, gdy nie mogąc opanować emocji mecenas Zumy wybuchnął szlochem. Sipho Hlongwane z "Daily Maverick" zwracał uwagę, że ANC milczy gdy ujawniane są afery korupcyjne i nadużycia władzy, ale tak bardzo ujął się za Zumą. "ANC powinien podziękować malarzowi, że namalował ten portret - napisał Hlongwane. - Nie tylko pomógł odwrócić uwagę ludzi od złodziejstwa i ignorancji władz, ale sprawił, że zamiast wziąć się do roboty, znów mogą narzekać na rasizm". Z krytyką Zumy i jego ministrów wystąpiła nawet Tselane Tambo, córka Olivera Tambo, byłego przywódcy ANC, bohatera walki z apartheidem i przyjaciela Mandeli. "A więc prezydentowi namalowano portret, który się mu nie spodobał? A czy biednym podoba się ich bieda, bezrobotnym to, że nie mają pracy, a bezdomnym, że nie mają gdzie mieszkać? Przywódca powinien być inspiracją, a prezydent zainspirował sobą tylko powstanie tego obrazu. Trochę wstyd, co?".