Zarzuty wobec mężczyzn dotyczą m.in. terroryzmu; najwyższy możliwy wyrok w ich sprawie to kara śmierci. Według prokuratury Kanawałau miał dokonać zamachu, a Kawaliou był jego wspólnikiem. Akt oskarżenia został sporządzony na podstawie śledztwa w sprawie zamachu w Mińsku z tego roku, a także w sprawach eksplozji ładunków wybuchowych w białoruskiej stolicy w 2008 roku oraz w Witebsku w 2005 roku. W wybuchach sprzed trzech i sześciu lat rannych zostało po kilkadziesiąt osób. Kanawałau i Kawaliou są oskarżeni ponadto o inne czyny przestępcze, m.in. uszkodzenie mienia i nielegalny obrót materiałami wybuchowymi. Proces jest otwarty. Rozprawie przewodniczy wiceprezes białoruskiego Sądu Najwyższego Alaksandr Fiedarcou. 11 kwietnia bieżącego roku około godz. 17.45 (godz. 16.45 czasu polskiego) eksplodował ładunek wybuchowy na stacji metra Oktiabrskaja (biał. Kastrycznickaja) w centrum Mińska. Zginęło 11 osób, kolejne cztery zmarły w szpitalach. Rannych zostało ponad 400 osób. Kanawałau i Kawaliou zostali zatrzymani kilkadziesiąt godzin po zamachu. Jak informowały wówczas służby prowadzące śledztwo, pierwszego z nich zidentyfikowano dzięki nagraniom z kamer przemysłowych, które zarejestrowały, jak wychodził z metra w centrum Mińska. Według informacji ze śledztwa podawanych po zamachu, motywem działań oskarżonych, których uznano za poczytalnych, była chęć zabicia jak największej liczby ludzi. Białoruskie służby bezpieczeństwa podawały również wtedy, że ładunek wybuchowy był podłożony pod jedną z ławek na peronie i użyto w nim bardzo silnego składnika. Krótko po zamachu władze wykluczyły tło polityczne przestępstwa, choć w materiałach ze śledztwa napisano, iż mężczyźni mieli działać "w celu destabilizacji sytuacji społecznej i porządku społecznego". Zarazem Prokuratura Generalna ostro zareagowała na niektóre publikacje opozycyjnych mediów na temat zamachu, a gazeta "Nasza Niwa" otrzymała za jeden z artykułów oficjalne ostrzeżenie z Ministerstwa Informacji. Przesłuchany w prokuraturze w sprawie zamachu został lider opozycyjnego Ruchu "O Wolność" Alaksandr Milinkiewicz. Rozpoczęty w czwartek proces był od kilku dni zapowiadany w mediach. Media państwowe podkreślają, że śledczy są przekonani o winie oskarżonych. Media niezależne zwracają uwagę, że choć zarzuty dotyczą licznych i długoletnich działań sprzecznych z prawem, to milicji nie udało się zapobiec zamachom.