"Hamas nie jest zainteresowany porozumieniem" - ocenił anonimowy przedstawiciel izraelskich władz w rozmowie z agencją Reutera. Wcześniej w sobotę prezydent Egiptu Abd el-Fatah es-Sisi ocenił, że przedstawiony przez Egipt plan zawieszenia broni jest szansą na zakończenie walk między Izraelem a Palestyńczykami w Strefie Gazy. Ostrzegł jednak, że wraz z upływem czasu sytuacja się komplikuje. "Egipska inicjatywa jest prawdziwą szansą na znalezienie realnego rozwiązania kryzysu mającego miejsce w Strefie Gazy. (...) Stracony czas coraz bardziej komplikuje jednak sytuację" - mówił Sisi na konferencji prasowej, zorganizowanej w związku z wizytą premiera Włoch Matteo Renziego. Udział w sobotnich rozmowach zapowiedziała delegacja Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP), która miała w sobotę wylecieć do Kairu z Jordanii. Dołączyć do niej mieli też przebywający na emigracji przedstawiciele Islamskiego Dżihadu i Hamasu. W negocjacjach mieli nie brać udziału natomiast delegaci Hamasu ze Strefy Gazy - poinformowała agencja Reutera. To była kolejna propozycja władz Egiptu przeprowadzenia w Kairze rozmów między zwaśnionymi stronami. W piątek na rozmowy pokojowe do Egiptu miały się udać delegacje państwa żydowskiego i Hamasu. Negocjacje miały doprowadzić do trwałego zaprzestania walk w Strefie Gazy. Informacje te pojawiły się niedługo po uzgodnieniu porozumienia w sprawie trzydniowego zawieszenia broni, które miało umożliwić m.in. dostarczenie pomocy humanitarnej do Strefy Gazy. Niedługo po jego ogłoszeniu siły zbrojne państwa żydowskiego podały, że rozejm przestaje obowiązywać, ponieważ ich żołnierz został uprowadzony przez bojowników radykalnego Hamasu. Władze Izraela twierdzą, że porucznik Hadar Goldin wpadł w ręce bojowników Hamasu w piątek rano na południu Strefy Gazy w czasie operacji niszczenia tuneli wykorzystywanych przez palestyńskich bojowników. Według izraelskiej armii, Goldin został uprowadzony po wejściu w życie trzydniowego rozejmu, który został szybko złamany przez obie strony. Zbrojne ramię radykalnego Hamasu oświadczyło w nocy z piątku na sobotę, że nie ma wyraźnych wskazówek co do miejsca pobytu izraelskiego żołnierza, o którego porwanie władze Izraela oskarżyły właśnie Hamas, ale nie wyklucza, że nie żyje. Ugrupowanie podało także, że nie ma kontaktu ze swymi bojownikami, którzy znajdowali się w południowej części Strefy Gazy, w rejonie, gdzie zaginął izraelski żołnierz. Od 8 lipca, kiedy rozpoczęły się izraelskie bombardowania Strefy Gazy, zginęło tam co najmniej 1592 ludzi. Władze państwa żydowskiego tłumaczyły, że chcą zażegnać zagrożenie ze strony bojowników, którzy ostrzeliwali terytorium Izraela pociskami rakietowymi. Od początku konfliktu mieli ich wystrzelić ponad 3 tysiące, z czego większość miała spaść na największe miasta.