Biorący w nich udział Rosjanie twierdzili, że "wojna oznacza śmierć ich dzieci i wnuków". Apelowali również do prezydenta Władimira Putina o opamiętanie. Antywojenne protesty nie spodobały się władzom Rosji, bo polecono policji rozpędzenie demonstrantów. Funkcjonariusze zatrzymali około 400 osób. Część po spisaniu protokołów została zwolniona do domów. W aresztach pozostało 70 przeciwników zbrojnej interwencji na Ukrainie. Dwóch z nich moskiewski sąd ukarał już za zakłócanie porządku publicznego pięciodniowym aresztem. Tymczasem, władze Rosji nie miały nic przeciwko demonstracjom poparcia dla interwencji zbrojnej na Ukrainie. Kilkanaście tysięcy aktywistów rządzącej partii Jedna Rosja przemaszerowało ulicami Moskwy i Petersburga, deklarując pomoc "braciom mieszkającym na Ukrainie". INTERIA360: Naród ukraiński to nie jest nacjonalistyczna hołota