Rosyjskie MSZ oświadczyło, że to nie ono powinno być adresatem apelu. - Wychodzimy z założenia, że wszelkie działania monitoringowe Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie na Krymie powinny być uzgadniane z prawowitymi krymskimi władzami - oznajmiło. W sobotę misja OBWE po raz trzeci próbowała dostać się na Krym, tym razem od północy, ale została zatrzymana przez uzbrojonych mężczyzn, którzy oddawali w powietrze strzały ostrzegawcze. Napastnicy powiedzieli obserwatorom, że nie mają pozwolenia na wjazd na półwysep. Misja liczy 54 ekspertów wojskowych i cywilnych z 29 krajów. Na Ukrainę przybyła w miniony wtorek i miała odwiedzić obiekty wojskowe sił zbrojnych Ukrainy i rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Autonomicznej Republice Krymu. Od końca lutego siły rosyjskie kontrolują bądź blokują instalacje ukraińskich sił zbrojnych na Krymie. MSZ Rosji również wyraziło nadzieję, że "amerykańscy dyplomaci będą poświęcać więcej uwagi rzeczywiście niebezpiecznym i nieprzewidywalnym incydentom, w tym niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu broni i amunicji, skradzionej przez bojowników ze składów wojskowych, a także doniesieniom o zniknięciu kilkudziesięciu przenośnych wyrzutni rakiet przeciwlotniczych Igła". W sobotę agencja RIA-Nowosti, powołując się na wysokiego rangą ukraińskiego wojskowego, poinformowała, że podczas wydarzeń na Ukrainie ze składów wojskowych skradziono "kilka, a może nawet kilkadziesiąt" wyrzutni rakiet przeciwlotniczych Igła. Według rosyjskiej agencji niedobór wyrzutni stwierdzono w 80. pułku aeromobilnym we Lwowie i 27. brygadzie mobilnej, stacjonującej 45 km od tego miasta na zachodzie Ukrainy. W tym pierwszym miejscu - podała RIA-Nowosti - znajdowały się 54 takie zestawy, a w drugim - 90. Rozmówca RIA-Nowosti utrzymuje, że "nowe kierownictwo ukraińskiego ministerstwa obrony podejmuje pilne kroki, aby zakamuflować tę ciężką sytuację". Z Moskwy Jerzy Malczyk