Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksiej Mieszkow dostrzega w manewrach NATO czynnik wywołujący napięcia. Jak podkreśla -"wszystkie tego typu ćwiczenia mają w sobie poważny ładunek destabilizujący". -"Ich podstawowym celem jest wzmacnianie presji wzdłuż rosyjskiej granicy" - cytuje Aleksieja Mieszkowa agencja Ria Novosti. Wcześniej rosyjskie MSZ skrytykowało zapowiedź wysłania do Polski, a także na Litwę, Łotwę i do Estonii dodatkowych oddziałów Paktu Północnoatlantyckiego. Choć rosyjscy eksperci próbują lekceważyć wzmocnienie "wschodniej flanki" Sojuszu, to Kreml już zapowiedział podjęcie kroków odwetowych. Stoltenberg: NATO nie dąży do konfrontacji z RosjąSekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapewnił w czwartek w Berlinie, że planując wzmocnienie swoich sił we wschodnich krajach członkowskich, Sojusz nie dąży do konfrontacji z Rosją. "Nie jesteśmy w stanie nowej zimnej wojny" - podkreślił. "Wzmacniamy naszą (zdolność) obrony kolektywnej nie po to, by wywołać konflikt, ale by zapobiec konfliktowi" - powiedział Stoltenberg na konferencji prasowej w Berlinie. "Nie chcemy konfrontacji z Rosją. Wręcz przeciwnie, dążymy do bardziej konstruktywnych stosunków z Rosją" - dodał Stoltenberg. W lutym ministrowie obrony Sojuszu podjęli decyzję o wzmocnieniu obecności wojskowej na wschodniej flance NATO, czyli m.in. w Polsce. Wojskowi planiści zaproponowali rozmieszczenie kilku batalionów (po kilkuset żołnierzy) w różnych krajach regionu. Wciąż nie zapadła ostateczna decyzja dotycząca m.in. wielkości tych sił ani państw, do których miałyby one trafić, ale wiadomo, że chodzi m.in. o kraje bałtyckie. Ostateczne decyzje w tej sprawie mają zapaść na lipcowym szczycie NATO w Warszawie, ale plany wzmocnienia obecności Sojuszu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej już budzą sprzeciw Rosji.