Jedną z osób widocznych na materiale wideo ma być Łudmiła Kochlowa, o której "The Moscow Times" pisze, że jest przewodniczącą stowarzyszenia Matki Żołnierzy w położonym w europejskiej części Rosji obwodzie kostromskim. "Matki, żony i krewni naszych chłopców, którzy zostali wzięci do niewoli na Ukrainie, poprosiły mnie, aby m wystąpiła w ich imieniu. Proszę prezydenta i ministra obrony, aby pomogli ich uwolnić i zwrócić ich nam żywych" - mówi. Drogi prezydencie, ministrze obrony, dowódcy sił zbrojnych. Moje dziecko jest jeńcem na terytorium Ukrainy. Błagam panów, oddajcie mi z powrotem moje dziecko" - apeluje inna kobieta. Jedna z kobiet płacze przed kamerą i przeprasza, że nie jest w stanie nic powiedzieć. Rosyjskie tytuły niezależne od putinowskiego imperium medialnego od paru dni obiegają historie o tajemniczych pogrzebach żołnierzy, którzy oficjalnie mieli przebywać na urlopach lub ćwiczeniach w różnych regionach kraju, czy nawet - zostali zwolnieni ze służby z wcześniejszą datą. "Wiedomosti" we wczorajszym komentarzu redakcyjnym przypominały o paru tego typu przypadkach, między innymi pogrzebach żołnierzy z elitarnej 76. pskowskiej dyzwizji desantowo-szturmowej czy doniesieniach o tym, że na Ukrainie walczą żołnierze z 18. brygady zmotoryzowanej. Rodzice Ilii Maksimowa, żołnierza z 76. dywizji, którego dokumenty ukraińscy żołnierze odnaleźli według ich relacji w przejętym rosyjskim wozie bojowym, nie mają z nim kontaktu od 16 sierpnia - piszą "Wiedomosti". Jak podaje slon.ru 18 sierpnia prezydent Władimir Putin odznaczył jednostkę Orderem Suworowa przyznawanym za wybitne zasługi w dziedzinie kierowania operacjami wojskowymi. Według ekspertów, z którymi rozmawiał slon.ru, takie odznaczenie przyznaje się tylko za udział w prawdziwej walce. 76. dywizja miała brać też udział w operacji aneksji Krymu. Dwa dni temu strona ukraińska ujawniła nagrania przesłuchań kilku z 10 żołnierzy, którzy zostali pojmani przez ukraińskie wojsko na wschodzie Ukrainy. Żołnierze narzekają na nich między innymi, że zostali potraktowani jak "mięso armatnie" i że "na miejscu wszystko wygląda inaczej niż w telewizji". Żołnierz, który przedstawia się jako Iwan Miłchakow stwierdza na nagraniu, że jest z jednostki stacjonującej w Kostromie. "Przestańcie przysyłać tutaj naszych chłopców. To nie jest nasza wojna. A gdyby nas tu nie było, nic by się nie wydarzyło. Dogadaliby się sami ze sobą" - mówi żołnierz przedstawiający się jako sierżant Alieksiej Generałow. Strona rosyjska wydała w tej sprawie oświadczenie, że grupa dostała się na Ukrainę "przez pomyłkę". Dzisiaj strona ukraińska podała, że broniący się od paru dni nadmorski Nowoazowsk został opanowany przez bojowników z Doniecka wspieranych przez rosyjskie wojsko, które miało wysłać na miejsce żołnierzy i prowadzić ostrzał artyleryjski zza granicy. Eksperci podkreślają, że miejscowość ma znaczenie strategiczne - kontrola nad nim oznacza kontrolę nad Morzem Azowskim i możliwość transportu broni na Ukrainę drogą morską. Otwiera też drogę do zajęcia leżącego obok Mariupolu. A jeśli czarne scenariusze rosyjskiej inwazji, które jak na razie realizują się na Ukrainie od lutego, będą się dalej spełniać, może to być wstęp do zajęcia południowej Ukrainy aż do Odessy i w rezultacie - odcięcia państwa od dostępu do morza. Lider separatystów Aleksander Zacharczenko przyznał dzisiaj na antenie państwowej rosyjskiej telewizji Rossija 24, że "bez pomocy Rosjan trudno byłoby walczyć". Dodał, że walczy wielu byłych wojskowych, a także rosyjskich żołnierzy, którzy mają przyjeżdżać do regionu na własną rękę na urlopie. Według nich ma być ich na terenie Ukrainy kilka tysięcy. ML