Po tym, jak 21 września Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację na wojnę z Ukrainą, Rosjanie zaczęli masowo wyjeżdżać z kraju. Mężczyźni w wieku poborowym uciekają m.in. do Kazachstanu, Mongolii, Gruzji i Finlandii. Wiele jest także przypadków zatrzymywania ich pod granicą z Białorusią, gdzie na podstawie przepisów o mobilizacji są oni zawracani do ojczyzny. Mobilizacja w Rosji. Oficjalnie 300 tysięcy rezerwistów, ale może dojść nawet do 1,2 mln Oficjalnie powołanych do armii ma zostać około 300 tysięcy rezerwistów, jednak jak podają niezależne rosyjskie media, rzeczywista liczba może sięgnąć nawet 1,2 mln mężczyzn. Jak przekazała w poniedziałek "Nowaja Gazieta. Europa" na podstawie oświadczenia Federalnej Służy Bezpieczeństwa, do soboty wieczorem ponad 260 tysięcy Rosjan opuściło swój ojczysty kraj. Wiele osób wyszło także na ulice, aby zaprotestować przeciwko mobilizacji. Wedle szacunków do niedzieli zatrzymano ponad dwa tysiące demonstrantów. Jedne z najgłośniejszych protestów miały miejsce w Dagestanie. Doszło tam do starć z policją. Rosyjskie influencerki: Nie panikujcie, to tylko jeden procent Teraz głos w sprawie mobilizacji postawiły zabrać rosyjskie blogerki i influencerki. Jak donosi białoruski niezależny portal informacyjny Nexta, zaczęły one publikować zdjęcia, dodając hashtag "Don't panic" (ang. nie panikujcie). Fotografują się one z paczkami frytek, żelek czy kosmetykami. Od całego zbioru zabierają jeden losowo wybrany element, który według nich stanowi "1%". W ten sposób "uspokajają", że tylko 1 procent "całkowitego zasobu zmobilizowanych" faktycznie trafi do armii. Rosyjskie influencerki w swoich internetowych obwieszczeniach krążących po sieci twierdzą, że taka część paczki frytek jest po prostu "nieistotna".