Prezydent Abchazji Siergiej Bagapsz zapowiedział, że może ona podpisać z Rosją porozumienie wojskowe, mające na celu obronę przed Gruzją. Szamba wyjaśnił, że w zamian za zapewnienie bezpieczeństwa Abchazji, władze republiki gotowe są uwzględnić interesy wojskowe Rosji na abchaskim terytorium. "Możemy oficjalnie zezwolić na obecność w Abchazji rosyjskich żołnierzy i baz wojskowych" - powiedział abchaski dyplomata. Szamba nie wykluczył, że w wyniku podpisania tej umowy na terytorium Abchazji mogą pojawić się nowe - obok bazy w Gudaucie - obiekty wojskowe Rosji. Według ministra Abchazja ma powody do niepokoju o swoje bezpieczeństwo, gdyż dysponuje danymi o przegrupowywaniu gruzińskich wojsk. Szamba przypomniał, że mówił już o tym podczas piątkowej konferencji prasowej w Moskwie specjalny przedstawiciel MSZ Rosji ds. stosunków z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw (WNP) Walerij Kieniajkin. Kieniajkin ostrzegł, że Moskwa użyje wszelkich dostępnych metod, w tym militarnych, w obronie obywateli Rosji w Abchazji i Osetii Południowej, jeśli Gruzja doprowadzi do konfliktu zbrojnego z tymi republikami. Rosyjskie media utrzymują, że obywatelstwo Rosji ma 90 proc. mieszkańców tych dwóch zbuntowanych prowincji Gruzji. Abchazja odłączyła się od Gruzji po wojnie z lat 1992-93. Ma własny parlament, prezydenta, konstytucję, rząd, siły zbrojne i sądy. Niepodległości samozwańczej republiki nie uznało dotąd żadne państwo, włącznie z Rosją. Jednak starania Gruzji, by przywrócić swą władzę nad regionem, pozostają bezskuteczne. Secesję Abchazji, podobnie jak i Osetii Południowej, również próbującej od kilkunastu lat uniezależnić się od Tbilisi, wspiera Rosja. W obu separatystycznych republikach jako siły pokojowe stacjonują rosyjskie wojska. W marcu Rosja zniosła wszelkie ograniczenia na kontakty z Abchazją, które nakładało porozumienie przyjęte przez kraje poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw w 1996 roku. Zakazywało ono relacji gospodarczych, handlowych, finansowych oraz połączeń transportowych z tą prowincją. Decyzja ta została bardzo źle przyjęta przez Gruzję. Na początku kwietnia prezydent Władimir Putin wydał dekret nakazujący rządowi Rosji nawiązanie kontaktów z władzami Abchazji i Osetii Południowej, a także podjęcie z nimi współpracy w sferach gospodarki, nauki, kultury, oświaty i informacji. Władze w Tbilisi odebrały to jako próbę zaanektowania przez Rosję części gruzińskiego terytorium. Napięcie w stosunkach między Moskwą i Tbilisi wzrosło jeszcze bardziej po tym, jak w niedzielę nad Abchazją został zestrzelony gruziński, bezzałogowy samolot zwiadowczy. Gruzja oskarżyła o to Rosję. Sytuacja wokół Abchazji i Osetii Południowej ma być w poniedziałek w Brukseli tematem posiedzenia Rady NATO, w którym weźmie też udział minister spraw zagranicznych Gruzji Dawid Bakradze. Według "Kommiersanta", wysłannik Tbilisi będzie zabiegać tam o przejęcie przez Unię Europejską i OBWE z rąk Rosji misji pokojowej w tych dwóch prowincjach. Źródło w MSZ Rosji, na które powołuje się dziennik, twierdzi, że jeśli Tbilisi zażąda wycofania rosyjskich sił pokojowych ze stref bezpieczeństwa na granicy abchasko-gruzińskiej, do czego formalnie ma prawo, to wojska Rosji opuszczą tylko gruziński brzeg granicznej rzeki Inguri. W 1994 roku Gruzja i Abchazja przy pośrednictwie Rosji wynegocjowały porozumienie o zawieszeniu broni, w wyniku którego na obu brzegach Inguri utworzono 12-kilometrowe strefy bezpieczeństwa. Po stronie abchaskiej strefa taka objęła rejon Gali, a po gruzińskiej - Zugdidi. W obu strefach rozmieszczono siły pokojowe Rosji pod egidą WNP. Wprowadzono tam też obserwatorów ONZ.