- Niezależnie od tego, czy przyczyna śmierci Nawalnego była umownie naturalna, np. z powodu oderwanego skrzepu czy z powodu zatrucia - było to zabójstwo. Nawet jeśli był to skrzep, to przyczyną było to, że został umieszczony w łagrze bez odpowiedniej pomocy medycznej. I przez kilka lat znajdował się w złych, coraz gorszych warunkach - powiedział przebywający na emigracji rosyjski politolog. Aleksiej Nawalny nie żyje. Rosyjski politolog: Był osobistym wrogiem Putina Iwan Prieobrażenski dodał, że "gdy został wysłany do dalekiej kolonii za kołem podbiegunowym, już wtedy wielu ludzi uważało, że chodzi o to, by się go 'ostatecznie' pozbyć". Nawalny, jak podkreślił Prieobrażenski, był "osobistym wrogiem Putina i Putin wszelkimi sposobami próbował go zniszczyć". - Dlatego, że był de facto jedynym człowiekiem w Rosji, który mógł zagrozić Putinowi. Nawet w otoczeniu Putina był przez niektórych uważany za ewentualną alternatywę. Nikogo takiego więcej w Rosji nie było i nie ma - wyraził przekonanie Prieobrażenski. - Tak więc pierwsza przyczyna - to osobista nienawiść i strach. A druga przyczyna to to, że Nawalny był swojego rodzaju zakładnikiem. Można było nim grać - grozić jego stronnikom, zastraszać ich, a także targować się z Zachodem. Teraz najwyraźniej sytuacja się zmieniła i jest to bardzo zły sygnał dla wszystkich - w Rosji i poza nią - oświadczył politolog. Prieobrażenski zauważył też, że "jest to demonstracja ze strony Putina, że przed tzw. wyborami prezydenckimi w pełni kontroluje sytuację w kraju i niczego się nie boi. Żadnej opozycji w Rosji nie ma i nie będzie". Jego zdaniem reakcją Zachodu powinno być nieuznanie Putina jako prezydenta po wyborach w Rosji, "ale takiej reakcji nie będzie na pewno". - Putin będzie się utwierdzać, że nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Czuje się bezkarny. Zabił głównego lidera opozycji, będzie kontynuować wojnę na Ukrainie i zlecać, co mu się żywnie podoba. Nikt ani w kraju, ani poza nim, mu się nie sprzeciwi. W związku z tym po wyborach należy oczekiwać nowego wybuch przemocy - albo w kraju, albo poza nim - ostrzegł Prieobrażenski. Aleksiej Nawalny nie żyje. Rosyjski opozycjonista przebywał w kolonii karnej W piątek informacja o śmierci Aleksieja Nawalnego obiegła media. Rosyjska służba więzienna przekazała, że 47-letni opozycjonista, po powrocie ze spaceru "źle się poczuł". "Niemal natychmiast stracił przytomność. Niezwłocznie przybyli na miejsce pracownicy medyczni zakładu karnego, wezwano pogotowie ratunkowe" - głosił komunikat. Nawalny od trzech lat przebywał w koloniach karnych. Od kilku miesięcy więziony był w kolonii karnej nr 3 "Polarny Wilk" w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Ten zakład karny uznawany jest za jeden z najcięższych w kraju. Większość tamtejszych więźniów jest skazana za poważne przestępstwa. Do informacji o śmierci Aleksieja Nawalnego odnieśli się polscy politycy, m.in. prezydent Andrzej Duda, który we wpisie przekazał, że rosyjski opozycjonista to "kolejna ofiara reżimu kremlowskiego". Z kolei premier Donald Tusk zaznaczył, że nigdy nie zapomnimy Aleksieja oraz "nigdy im nie wybaczymy" - tymi słowami uderzył w Rosję. Głos w sprawie zabrali także światowi przywódcy, m.in. prezydent USA Joe Biden. W wielu krajach w Europie zorganizowano demonstracje. Podczas protestów w Rosji policja zatrzymała kilka osób w Moskwie i Petersburgu. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!