MSZ Federacji Rosyjskiej oznajmiło, że jest "absolutnie oczywiste, że takie działania Warszawy nie pozostaną bez stosownej reakcji ze strony Rosji". Rosyjskie MSZ określiło zdarzenie z samolotem Szojgu jako "oburzający incydent". "Strona polska, dawszy zgodę na przelot rosyjskiego samolotu na Słowację, odmówiła przepuszczenia go w drodze powrotnej do Moskwy jakoby z przyczyn technicznych" - podało. "Delegacja rosyjska musiała w trybie pilnym wrócić do Bratysławy w związku z brakiem paliwa, co stworzyło realne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu. Dopiero po energicznej interwencji naszej strony polskie władze zgodziły się potwierdzić ważność wydanego wcześniej przez nie zezwolenia na przelot nad terytorium Polski" - przekazało MSZ Rosji. Według resortu spraw zagranicznych FR "działań takich nie można ocenić inaczej, niż jako brutalne naruszenie norm i etyki kontaktów międzypaństwowych, a bezpośrednio w kontekście uroczystości na Słowacji - jako bluźnierczy wybryk przeciwko pamięci historycznej i zasługom tych, którzy ocalili Europę od faszyzmu". Szojgu był w piątek na Słowacji na obchodach 70. rocznicy powstania narodowego. Po starcie z lotniska w Bańskiej Bystrzycy piloci rosyjskiego Tu-154 otrzymali informację, że Polska nie udostępni swojej przestrzeni powietrznej. Wojsko nie zgodziło się na przelot samolotu z powodów proceduralnych - lot zgłoszono jako wojskowy, podczas gdy Rosjanie dysponowali tylko zgodą cywilną. Gdy zmienili status lotu, mogli lecieć bez przeszkód. Rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski napisał wcześniej na Twitterze, że w sprawie przelotu rosyjskiego ministra obrony nad Polską nie ma żadnego podtekstu politycznego. "Chodziło wyłącznie o względy proceduralne" - poinformował. Z Moskwy Jerzy Malczyk