Kinszczak potwierdził w środę w Damaszku, że oprócz Państwa Islamskiego celem rosyjskich ataków jest również powiązany z Al-Kaidą syryjski Front Al-Nusra. "Jeśli chodzi o Państwo Islamskie i Front Al-Nusra, wszystko jest jasne - powiedział. - Obie organizacje zostały uznane za terrorystyczne przez Radę Bezpieczeństwa ONZ". Rosyjski dyplomata skrytykował podejmowane na Zachodzie próby przedstawiania tych formacji jako "rebeliantów". "Zachód wrzuca je zazwyczaj do jednego worka umiarkowanej opozycji syryjskiej, zapominając, że w miarę zaostrzania się konfliktu w Syrii, tzw. umiarkowane ugrupowania zostały doszczętnie rozbite bądź wchłonęły je radykalne siły islamistów" - powiedział Kinszczak. Wśród najgroźniejszych formacji terrorystycznych w Syrii rosyjski dyplomata wymienił: oddziały tzw. Armii Islamu będącej konfederacją 43 grup sunnickich islamistów oraz Armię Lewantu grupującą niegdysiejszych bojowców z Frontu Al-Nusra. "Armia Islamu ma na sumieniu ostrzał z moździerzy dzielnic mieszkaniowych w Damaszku. Do Armii Lewantu przylgnęła zaś reputacja skrytobójców gotowych umoczyć ręce we krwi aż po łokcie" - podkreślił. Ambasador zakwalifikował również jako terrorystyczne działające w okolicach Aleppo oddziały Ahrar asz-Szam (Wolni Ludzie Lewantu). Na Zachodzie ta utworzona w 2011 r. grupa dżihadystów i salafitów cieszy się opinią umiarkowanej. Jednak z punktu widzenia rosyjskiego dyplomaty jst "ekstremizmem w czystej postaci", ponieważ weszła ostatnio w koalicję z Frontem Al-Nusra, w ramach tzw. Armii Wyzwolenia (Dżaisz al-Fatah). Strona rosyjska twierdzi, że prowadzone od 30 września ataki lotnicze w Syrii mają na celu likwidację formacji działających wyłącznie na obszarze kontrolowanym przez Państwo Islamskie. Po fali krytyki ze strony Zachodu, że ataki rosyjskie są prowadzone na obszarze, gdzie nie ma dżihadystów, rosyjska dyplomacja skorygowała obecnie narrację i podważa istnienie "umiarkowanych grup rebeliantów" — podsumowuje agencja AFP.