Autor przypomniał m.in. wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża, narodziny "Solidarności", zamach na Jana Pawła II, wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, pomoc Zachodu dla "Solidarności" i zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki. Mleczin podkreślił, że "dla Polaków wiara była połączona z marzeniem o wolności i niepodległości". "Nie było więc nic dziwnego w tym, że Polska dała światu katolickiemu papieża Jana Pawła II" - zauważył. Zdaniem autora, "w kontekście zimnej wojny wybranie kardynała Wojtyły na zwierzchnika Kościoła katolickiego było nieprzyjemną informacją dla obozu socjalistycznego". Mleczin zauważył, że "Jan Paweł II był obdarzony talentem wpływania na audytorium i przyciągania ludzi". "Żaden z jego poprzedników nie potrafił tak efektownie wykorzystywać telewizji" - ocenił. Opowiadając o zamachu na Jana Pawła II, autor odnotował, że "zdaniem Amerykanów zorganizowały go radzieckie i bułgarskie służby specjalne". "Chciały pozbyć się papieża-Polaka, który poparł polski związek zawodowy Solidarność" - relacjonował Mleczin. Autor zaznaczył, że "bez Jana Pawła II nie byłoby Solidarności, która wystąpiła przeciwko socjalistycznej władzy". Zauważył również, że ówczesny przywódca ZSRR Leonid Breżniew domagał się od władz Polski rozprawienia się z Solidarnością. Przypominając wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, Mleczin wskazał, że posunięcie to "miało przeszkodzić nieprawdopodobnie popularnemu związkowi zawodowemu w przejęciu władzy". "Wojciech Jaruzelski tłumaczył, że jeśliby tego nie zrobił, Polska powtórzyłaby los Czechosłowacji (w 1968 roku). Wielu nie zgadza się z generałem i podkreśla, że kierownictwo ZSRR nie zamierzało wprowadzać wojsk do Polski" - relacjonował autor. W opinii Mleczina, "jeśli władza w Polsce przeszłaby w ręce Solidarności, stanowisko Moskwy na pewno uległoby zmianie". "Utrata władzy w Polsce przez komunistów zostałaby uznana za ciężką porażkę w zimnej wojnie. Do Czechosłowacji Breżniew początkowo też nie zamierzał wprowadzać wojsk" - podkreślił autor. Opowiadając w rozmowie z PAP o genezie swojego cyklu, Mleczin zauważył, że "wielu widzów w Rosji nie wie, czym była zimna wojna, jak się zaczęła, o co się toczyła i kto w niej uczestniczył". "Zimna wojna nie była nieuniknionym konfliktem geopolitycznym. Nie była nieuniknionym starciem Rosji z Zachodem. Była politycznym konfliktem między reżimem stalinowskim i krajami zachodnimi" - ocenił. "Nasza opowieść o Solidarności będzie dla wielu Rosjan odkryciem. Nasza młodzież w ogóle nie ma pojęcia, czym była Solidarność" - powiedział Mleczin. "Powstanie Solidarności oznaczało koniec socjalizmu. Jeśli sąsiedni kraj pozostaje w obozie socjalistycznym tylko pod wpływem argumentu siły, to oznacza to, że wszystko jest skończone" - zaznaczył autor filmu. "Z ideologicznego punktu widzenia powstanie Solidarności było końcem zimnej wojny, porażką ZSRR" - dodał. Zapytany, czy w czasie pracy nad filmem udało mu się dotrzeć do jakichś nowych dokumentów bądź nieznanych materiałów dotyczących Polski, Mleczin odparł, że "jeśli w archiwach rosyjskich jakieś dokumenty były, to zostały zniszczone, a jeśli przetrwały, to dzisiaj nikomu się ich już nie pokazuje". Zbieżność projekcji filmu z rocznicą zamachu na Jana Pawła II autor określił jako przypadkową. 51-letni Leonid Mleczin to jeden z bardziej znanych rosyjskich dziennikarzy. Z TVC związany jest od powstania stacji w 1997 roku. Wcześniej - w latach 1993-96 - był zastępcą redaktora naczelnego dziennika "Izwiestija". Karierę dziennikarską zaczynał w tygodniku "Nowoje Wremia", w którym pracował blisko 15 lat (1979-93). TVC, choć jest moskiewską telewizją regionalną (odpowiedniczką TVP3), dociera do 79 innych regionów Federacji Rosyjskiej. Szacuje się, że może ją oglądać 90 mln widzów. Jej programy nadawane są też za granicę - do Europy Zachodniej, USA, Izraela, Australii i Nowej Zelandii. Jest uważana za stację kontrolowaną przez wpływowego burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa. Swoją ofertę adresuje przede wszystkim do widzów w dużych i średnich miastach. Jerzy Malczyk