Dziennik "Wiedomosti" zwraca uwagę, że już w nazwie komisji zaznaczono, iż chodzi tylko o fałszerstwa szkodzące interesom Rosji. "Wychodzi na to, że fałszować historię na korzyść interesom Federacji Rosyjskiej można" - podkreśla gazeta. "Wiedomosti" zauważają, że "sądząc po składzie komisji, dyskusja będzie nie tyle naukowa, ile polityczna". Dziennik nie wyklucza, że z czasem walka z fałszowaniem historii "może stać się zawodem i dyscypliną naukową". "W kraju z taką kulturą prawną jak Rosja, głupie normy często nie funkcjonują, gdyż pomija się je milczeniem. Wszelako wcale nierzadko głupie normy są wykorzystywane w celach komercyjnych lub politycznych - dla uzyskania korzyści korupcyjnych lub prześladowania ludzi niewygodnych" - piszą "Wiedomosti". Z kolei "Niezawisimaja Gazieta" przytacza opinię znanego socjologa Igora Czubajsa, który w powołaniu komisji dopatruje się powrotu do czasów stalinizmu. "Jeśli zakazuje się swobodnego dochodzenia do prawdy, a pojawienie się dekretu prezydenta w dużej mierze o tym świadczy, to oznacza to, że wracamy do czasów stalinizmu" - powiedział Czubajs. I dodaje: "Jeśli stalinowski mit o wojnie - prawda, a wszystko pozostałe - fałsz, to jest to absolutnie antyrosyjska akcja, która będzie miała bardzo negatywne konsekwencje". Także politolog z Fundacji Gorbaczowa Andriej Riabow, którego cytuje dziennik "Kommiersant", dostrzega w powołaniu komisji powrót do praktyk stalinowskich. "Jeśli została utworzona z myślą o pisaniu podręczników, by ingerować w ten proces, jak "towarzysz Stalin w problemy językoznawstwa", to oznacza to powrót do starych czasów, do komisji ds. podręczników do historii WKP(b) (partii bolszewickiej - red.)" - ocenił Riabow. Gazeta przywołuje też opinię jednego z liderów opozycji demokratycznej w Rosji Władimira Ryżkowa, z wykształcenia historyka, który wiąże dekret Miedwiediewa z przypadającą 1 września 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej. "Niewykluczone, że komisja została powołana, aby zamknąć usta tym, którzy chcieli pisać o zbrodniach reżimu stalinowskiego" - mówi Ryżkow. "Pod pretekstem, że ludzie potrzebują prawdy, właśnie prawdy chce się zabronić" - dodaje opozycyjny polityk. "Kommiersant" odnotowuje również, że źródła na Kremlu uzasadniają powołanie komisji przyszłorocznymi obchodami 65. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, które - według tych źródeł - "będą się odbywały w trudnej sytuacji z punktu widzenia geopolityki". Natomiast "Gazieta" publikuje wypowiedź jednego z członków komisji, kremlowskiej historyk Natalii Narocznickiej, która wyjaśniła, że celem komisji jest zwalczanie przypadków, kiedy nauka pełni służebną rolę wobec polityki. "Próbuje się nas przekonać, że to nie my zwyciężyliśmy w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej; że wygrali ją Amerykanie. Oskarża się nas o to, że narzuciliśmy komunizm; że było to gorsze od hitlerowskiego projektu" - powiedziała Narocznicka. "Niczego sobie gorsze! Agrarne narody - Polacy, Czesi, Węgrzy i Rumuni - odłączyli się od nas ze skrzypkami, profesorami, akademiami nauk, kinematografiami, itd. Natomiast Hitler szykował im role świniopasów i sprzątaczek, ledwo potrafiących czytać po niemiecku drogowskazy" - dodała historyk. Narocznicka zaznaczyła, że komisja nie tylko będzie broniła urażonej dumy Rosjan, lecz także rozwiązywała konkretne zadania państwowe. "Jeśli wszystko to pozostawimy bez uwagi i przeciwdziałania, to ZSRR z datą wsteczną zostanie uznany za zbrodnicze państwo; podważone zostaną wszystkie decyzje podjęte z jego udziałem, jego podpisy pod kluczowymi dokumentami terytorialnymi, pod Kartą Narodów Zjednoczonych" - zauważyła. "A przecież spadkobiercą tych pozycji, które zostały zdobyte, w tym krwią, jest dzisiejsza Rosja" - podkreśliła Narocznicka.