W swym oświadczeniu rosyjskie MSZ zwraca uwagę na bezprecedensową skalę ofiar i zniszczeń operacji sił izraelskich w Libanie i apeluje o natychmiastowe zaprzestanie działań i jednocześnie o uwolnienie izraelskich żołnierzy - zakładników radykalnych ugrupowań: palestyńskiego Hamasu i libańskiego Hezbollahu. Rosyjski MSZ oświadczył, że Liban i Autonomia Palestyńska znalazły się na granicy katastrofy humanitarnej. Tymczasem w Moskwie przed ambasadą Izraela z inicjatywy Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPFR) pikietowało około 60 osób. "Śmierć izraelskim agresorom!", "Izrael precz z Libanu!", "USA i Izrael - terroryści nr 1 i nr 2 w świecie!" - głosiły plakaty, trzymane przez demonstrantów. Nad ich głowami powiewały żółte flagi ugrupowania Hezbollah i czerwone sztandary KPFR. - Celem Izraela jest rozpętanie wojny na Bliskim Wschodzie i wciągnięcie do niej Libanu - mówili uczestnicy manifestacji, wśród których było ok. 20 przedstawicieli diaspory palestyńskiej w Moskwie. Protestujący wyrażali też solidarność z narodami Libanu, Palestyny i innych krajów arabskich, a także potępiali "krwawą agresję" Izraela. Nikt z izraelskiej placówki dyplomatycznej nie wyszedł do demonstrantów. Porządku przed budynkiem ambasady przy ulicy Bolszaja Ordynka w centrum stolicy Rosji pilnowało kilkudziesięciu milicjantów. Obyło się bez poważniejszych ekscesów.