W Górskim Karabachu od trzech dni słychać strzały. W nocy, z piątku na sobotę, w tym samozwańczym państwie doszło do starć wojsk Armenii i Azerbejdżanu. Oba kraje od kilkudziesięciu lat spierają się o terytorialną przynależność tego regionu. Prezydent Armenii Sierż Sarkisjan ostrzegł, że konflikt może wkrótce przerodzić się w regularną wojnę. W jego opinii, dla ustabilizowania sytuacji w regionie konieczne jest podjęcie specjalnych działań przez OBWE. Ostrzegł też, że w przypadku przedłużania się walk, Armenia uzna niepodległość Górskiego Karabachu.Tymczasem MSZ Azerbejdżanu w liście do szefów: ONZ, OBWE, WNP i NATO skarży się, że to Erywań prowokuje walki i nie zaprzestaje ostrzału okolicznych wiosek, i pozycji azerbejdżańskich wojsk. Jednocześnie Baku domaga się, aby armeńskie wojska opuściły tereny należące do Azerbejdżanu i nie przeszkadzały w odbudowie terytorialnej integralności.