Na konferencji prasowej w poniedziałek, po wideokonferencji ministrów spraw zagranicznych UE, Borrell mówił o ponad 150 tys. żołnierzy rosyjskich stacjonujących przy granicy z Ukrainą i odmówił podania źródła tych danych. KE we wtorek skorygowała tę liczbę do ponad 100 tys. żołnierzy. - Z szacunków opartych na dostępnych informacjach i naszym zrozumieniu sytuacji przy granicach Ukrainy jest ponad 100 tys. żołnierzy rosyjskich - powiedział rzecznik KE Peter Stano. "Ryzyko dalszej eskalacji jest ewidentne" Borrell przekazał też w poniedziałek, że UE nie przygotowuje nowych sankcji przeciwko Rosji. - Sytuacja na granicy z Ukrainą jest bardzo niepokojąca. (...) Ryzyko dalszej eskalacji jest ewidentne. Musimy pochwalić Ukrainę za jej powściągliwą reakcję i wzywamy Rosję do deeskalacji - przekazał. - Przekaz wszystkich ministrów był bardzo jasny: całkowite poparcie dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy - dodał. Narasta napięcie na linii Czechy-Rosja Borrell poinformował też, że Czechy nie zwróciły się do państw UE o skoordynowane wydalenie rosyjskich dyplomatów ze swojego terytorium. Po decyzji o wydaleniu 18 pracowników ambasady Federacji Rosyjskiej w Pradze, którzy zostali zidentyfikowani jako pracownicy wywiadu, Moskwa nakazała do północy z poniedziałku na wtorek wyjazd 20 pracowników placówki czeskiej. Według mediów rosyjskich, które powołują się na wypowiedzi przedstawicieli Czech, w Moskwie pozostanie jedynie pięciu dyplomatów czeskich. Rosja w ramach retorsji zabroniła czeskiej placówce w Moskwie zatrudniania obywateli Rosji. Praga zdecydowała się na wydalenie pracowników ambasady Federacji Rosyjskiej, mając uzasadnione podejrzenia, że rosyjscy agenci stoją za wybuchem w składzie amunicji w Czechach w 2014 r. Zginęły w nim dwie osoby. Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!