- Cieszy to, że polskie władze potępiły atak na rosyjską ambasadę, a policja zdążyła przybyć na miejsce - oświadczył Margiełow, którego cytuje agencja ITAR-TASS. Rosyjski senator odpowiedzialnością za zainicjowanie zajść obarczył stronników Jarosława Kaczyńskiego. - Ten oburzający dla dużego państwa europejskiego wybryk, przekształcający Polskę z wpływowego członka Unii Europejskiej w kraj Trzeciego Świata, został, jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio zainicjowany przez panów z partii Jarosława Kaczyńskiego - oznajmił. Margiełow zauważył, że Kaczyński "obiecał zademonstrowanie siły 11 listopada". - Pałkarze tę interpretację hasła "Niech żyje wolność" zrozumieli w taki sposób, że napadli na naszą ambasadę". - Oni nie znają konwencji wiedeńskiej, a Kaczyński znać powinien - podkreślił przewodniczący komisji. Z kolei Andriej Isajew, jeden z liderów frakcji partii Jedna Rosja w Dumie Państwowej, niższej izbie rosyjskiego parlamentu, oświadczył, iż "parlamentarzyści są usatysfakcjonowani, że MSZ Polski wyraziło oburzenie w związku z incydentem". Isajew ocenił, że "poczynania prowokatorów były wyjątkowo niegodne". - Niczego oprócz protestów - tak w Rosji, jak i innych cywilizowanych krajach - działania takie wywołać nie mogą - podkreślił. Wcześniej przewodniczący komisji spraw zagranicznych Dumy Aleksiej Puszkow ocenił, iż wydarzenia w Warszawie dowiodły, że nacjonalizm w niektórych krajach Unii Europejskiej jest silniejszy niż w Rosji. "UE powinna zająć się swoimi członkami, a nie pouczać nas" - napisał rosyjski deputowany na swoim koncie na Twitterze. W poniedziałek po południu ulicami Warszawy przeszedł "Marsz Niepodległości" zorganizowany przez środowiska narodowe. Na tyłach ambasady FR podpalono budkę policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady, podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok.