Czyni to komentując przełożenie wizyty Poroszenki w Polsce, podczas której miał się on spotkać z Dudą i ustępującym prezydentem Bronisławem Komorowskim. "Nie trzeba tłumaczyć, że w dyplomacji i polityce zagranicznej każdy gest ma swój sens i znaczenie" - zauważa dziennik, dodając, że "pierwsze spotkanie z zagranicznym partnerem, pierwsza wizyta oficjalna to zawsze sygnał, określający priorytety". "Sądząc po zachowaniu Dudy, Bruksela jest dla niego o wiele ważniejsza od Kijowa, choć jego kraj więcej niż którykolwiek inny zainwestował w "eurointegrację" wschodniego sąsiada" - konstatuje "RG". Nie wyklucza ona, że "przy konserwatyście Dudzie swobodny styl w kontaktach Kijowa i Warszawy ulegnie zmianie; że między nimi powstanie nacechowany szacunkiem dystans". "To też będzie wyraźny sygnał dla Petra Poroszenki, przy czym - obraźliwy. Wcześniej mile widzianemu gościowi światowych zgromadzeń politycznych po raz pierwszy wskazano jego prawdziwe miejsce w światowej hierarchii politycznej. I to wskazali Polacy, uważani za "adwokatów" Ukrainy; ci, po których mógł się tego spodziewać w ostatniej kolejności" - wskazuje moskiewski dziennik. "Decyzja Poroszenki w Warszawie została przyjęta jako ciężka zniewaga" Zdaniem "RG" "taki stosunek do niego Poroszenkę nie powinien dziwić - problem ten, podobnie jak wiele innych, stworzył sam". "W Polsce przyczyny takiego stosunku się nie ukrywa: zaaprobowana przez Poroszenkę heroizacja na szczeblu państwowym bojówkarzy OUN-UPA, przyznanie statusu bojowników o niepodległość tym, którzy w 1943 roku z sadystyczną brutalnością unicestwili na Wołyniu dziesiątki tysięcy polskich cywilów, w Warszawie została przyjęta jako ciężka zniewaga" - wyjaśnia "Rossijskaja Gazieta". Dziennik podkreśla, że "ustawę o heroizacji banderowców 9 kwietnia bieżącego roku Rada Najwyższa przyjęła bezpośrednio po tym, jak jej budynek opuścił Bronisław Komorowski, który przez pół godziny opowiadał ukraińskim deputowanym o "niezłomnej przyjaźni" i "europejskich wartościach". "Okazało się, że Duda, w odróżnieniu od odchodzącego prezydenta Komorowskiego, ma pamięć historyczną i zasady, których nie zamierza się wyrzekać" - konstatuje "Rossijskaja Gazieta". Według niej "Poroszenko stoi teraz przed trudnym wyborem: chcąc utrzymać stosunki z Polską, będzie musiał w jakiś sposób przekonać ukraińskich nacjonalistów, by przestali kochać (Stepana) Banderę, albo nakłonić Waszyngton, by pogodził go z Dudą".