Rośnie napięcie na linii Węgry-Ukraina. Pojawiają się sugestie sabotażu
Po pożarze rafinerii MOL w Százhalombatta w węgierskich mediach pojawiły się sugestie ekspertów, że za wszystkim mogli stać Ukraińcy. To nieprzypadkowe tezy. Wzmacniają one napięcie między Węgrami a Ukrainą. Napięcie, które może być dla węgierskich władz przydatne politycznie.

Prowadzone przez Ukrainę działania związane z ostrzałem rosyjskiej infrastruktury krytycznej, tak gazowej jak i rafineryjnej, spotykają się w Budapeszcie z ostrą krytyką.
Celem ataków sił ukraińskich jest m.in. ropociąg Przyjaźń, którego jedna z odnóg prowadzi bezpośrednio do rafinerii MOL w Százhalombatta. W rafinerii tej we wtorek doszło do pożaru.
Chociaż spółka szybko poinformowała o tym, że akcja ratunkowa została zakończona, a wszelkie okoliczności pożaru zostaną wyjaśnione, to w prorządowych mediach szybko zaczęły pojawiać się podejrzenia i sugestie, że pożar w rafinerii nie był dziełem przypadku a zaplanowanego działania… Ukrainy. A to może mieć bardzo poważne konsekwencje dla wyborów parlamentarnych zaplanowanych na kwiecień przyszłego roku.
Seria incydentów na linii Węgry-Ukraina
Na obecnym etapie nie jest możliwe rozstrzygnięcie zasadności medialnych sugestii, jednak zauważyć można trwający od miesięcy wzrost napięć między obydwoma państwami. Strona ukraińska ujęła podczas wakacji dwoje Węgrów, którzy mieli przekazywać rosyjskim służbom koordynaty obiektów infrastruktury krytycznej na Zakarpaciu.
W odpowiedzi Węgry wydaliły ukraińskich dyplomatów podejrzewanych o działania na szkodę Węgier. Ich zatrzymania odbyły się w widowiskowy sposób, z udziałem wozów pancernych w centrum miasta. Jednocześnie pojawiły się doniesienia o możliwym gromadzeniu przez służby węgierskie danych strategicznych dotyczących infrastruktury krytycznej w obwodzie zakarpackim oraz o naruszeniu przestrzeni powietrznej Ukrainy przez węgierskie drony, których cele "pozostają niejasne".
Każde z tych zdarzeń skutkuje wymianą oświadczeń między ministrem spraw zagranicznych Węgier Péterem Szijjártó a jego ukraińskim odpowiednikiem, Andrijem Sybihą. Konflikt eskaluje.
Jaki to ma związek z wyborami?
Wygląda jednak na to, że spór między Kijowem a Budapesztem dawno już wykracza poza kwestie węgierskiej diaspory na Zakarpaciu. Nie można wykluczyć, że jest to przygotowanie pod poważniejsze działania związane z wykorzystaniem tzw. ukraińskiego zagrożenia do utrudnienia zmiany władzy na Węgrzech.
Od 1 listopada 2022 r. w węgierskiej konstytucji obowiązują trzy różne stany nadzwyczajne: stan wojenny, stan wyjątkowy oraz stan zagrożenia. Ten ostatni obowiązuje z przerwami od marca 2020 r. Po raz pierwszy wprowadzono go z powodu pandemii COVID-19, a następnie przedłużano co pół roku aż do maja 2022 r.
W maju 2022 r. ponownie wprowadzono stan zagrożenia ze względu na trwający konflikt zbrojny w Ukrainie oraz katastrofę humanitarną i związane z tym zagrożenia dla Węgier. Aktualnie stan ten obowiązuje do maja 2026 r. Uprawnia premiera do rządzenia za pomocą rozporządzeń, które są niemal automatycznie zatwierdzane w parlamencie, gdzie koalicja posiada zdecydowaną większość. Ten stan nie wpływa na organizację wyborów.
Jednakże eskalacja sporu z Ukrainą i oskarżenia Kijowa o próbę ingerencji w wybory (po stronie głównego rywala Orbána, Pétera Magyara) sugerują możliwość sięgnięcia do artykułu 50. konstytucji, który reguluje wprowadzenie stanu wyjątkowego przez Zgromadzenie Krajowe w przypadku działań zmierzających do obalenia porządku konstytucyjnego lub poważnego zagrożenia bezpieczeństwa życia i mienia.
Kluczowe jest to, że zgodnie z art. 55. ustawy zasadniczej w czasie stanu wojennego lub stanu wyjątkowego nie przeprowadza się wyborów parlamentarnych, które mogą się odbyć w ciągu 90 dni po zakończeniu stanu.
W praktyce oznacza to, że narastające napięcia między Węgrami a Ukrainą, obejmujące polityczne ingerencje i zagrożenia dla infrastruktury energetycznej, mogłyby stać się pretekstem do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Co więcej, wybory mogłyby się odbyć w zakładanym terminie - prawdopodobnie 12 kwietnia 2026 r., a dopiero po analizie wyników, w zależności od rozwoju sytuacji obecny parlament jeszcze przed pierwszą sesją inauguracyjną nowego Zgromadzenia Krajowego, mógłby taki krok podjąć (bo jego mandat trwa do inauguracyjnego posiedzenia kolejnego parlamentu). Choć obecnie jest to wyłącznie spekulacja polityczna, warto obserwować rozwój sytuacji w kontekście możliwych praktycznych zastosowań tego konfliktu.
Dominik Héjj











