Trzy rakiety zniszczyły dwa domy, podczas gdy czwarta rakieta uderzyła w ziemię w centrum miasta - sprecyzowała agencja. Nie ma żadnych ofiar w ludziach. Jak poinformowano, tureckie siły bezpieczeństwa odpowiedziały na ten atak w taki sam sposób - pisze Reuters. W sobotę tureckie lotnictwo rozpoczęło ataki na pozycje kurdyjskiej milicji YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony) w kurdyjskiej enklawie Afrin w prowincji Aleppo na północnym zachodzie Syrii. Siły tureckie wydały oświadczenie, że ofensywa, której nadano kryptonim "Gałązka oliwna", ma na celu ochronę granic Turcji, "zneutralizowanie" kurdyjskich bojowników w Afrinie i uwolnienie tamtejszej ludności od "ucisku i opresji". Ankara postrzega YPG jako syryjskie ramię zdelegalizowanej w Turcji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która zarówno przez tureckie, jak i amerykańskie władze uważana jest za ugrupowanie terrorystyczne; jednak YPG kieruje arabsko-kurdyjską koalicją o nazwie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), która była jak dotąd głównym sojusznikiem koalicji pod wodzą USA w wojnie z dżihadystami z Państwa Islamskiego w Syrii. Sobotnie ataki tureckiego lotnictwa na Afrin potępił rząd Syrii. Damaszek twierdzi - wbrew informacjom Ankary - że nie został poinformowany o tej operacji. Zaniepokojenie turecką operacją zbrojną wyraziło także rosyjskie MSZ. Armia turecka zapewnia, że Turcja szanuje integralność terytorialną Syrii i że ofensywa jest wymierzona przeciwko terrorystom, ich kryjówkom i składom broni oraz że dokłada się wszelkich starań, by nie ucierpiała ludność cywilna. Z kolei władze Syrii ostrzegały w ostatnich dniach, iż zapowiadana przez Ankarę operacja wojsk tureckich w regionie Afrin zostanie uznana za akt agresji. Reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada oświadczył, że tureckie samoloty przeprowadzające ataki na terytorium Syrii będą zestrzeliwane. Szacuje się, że YPG ma w Afrinie 8-10 tysięcy bojowników. Mieszka tam obecnie co najmniej 800 tys. ludzi, w tym wielu, którzy schronili się tam przed walkami w innych regionach Syrii. Turcja: Wkroczyliśmy do Afrin Turecka armia wkroczyła do kurdyjskiej enklawy Afrin na północy Syrii - poinformował w niedzielę premier Turcji Binali Yildirim, cytowany przez tureckie media. Kurdyjska milicja YPG twierdzi, że siły tureckie próbowały wejść do Afrinu, lecz zostały odparte. Informację o wkroczeniu tureckich wojsk do Afrinu podała m.in. telewizja Haberturk, powołując się na słowa premiera Yildirima. Również dziennik "Milliyet" poinformował, że szef tureckiego rządu potwierdził w niedzielę początek operacji lądowej sił zbrojnych w Afrinie. "Jednostki lądowe sił zbrojnych Turcji wkroczyły do syryjskiego Afrinu w niedzielę o godzinie 11.05 czasu lokalnego (godz. 10.05 w Polsce)" - powiedział Yildirim, cytowany przez wydawaną w Stambule gazetę. Premier zapowiedział, że operacja sił zbrojnych Turcji pod kryptonimem "Gałązka oliwna" przeciw kurdyjskim formacjom na północy Syrii odbędzie się w czterech etapach. Dodał, że "zostanie utworzona 30-kilometrowa strefa bezpieczeństwa". Informacjom o wkroczeniu tureckich wojsk do Afrinu zaprzeczyła od razu kurdyjska milicja o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG). Ich rzecznik w Afrinie Birusk Hasaka oświadczył, że tureckie siły próbowały wejść do Afrinu, ale im się to nie udało, ponieważ zostały odparte w wyniku zaciekłych starć. Inny przedstawiciel YPG Nuri Mahmudi powiedział, że "wszystkie ataki tureckich sił lądowych na Afrin zostały do tej pory odparte i wojsko zostało zmuszone do odwrotu". Turecka armia poinformowała w niedzielę, że do tej pory w rejonie Afrinu uderzyła w 153 cele kurdyjskie, w tym schronienia i kryjówki oraz magazyny z bronią. W sobotę ataki na pozycje YPG w Afrinie rozpoczęło tureckie lotnictwo.