W sobotę znaleziono jedną żywą osobę, 25-letnią kobietę, ale szanse na odnalezienie dalszych żywych ofiar pod zwałami ziemi i pogruchotanych domów maleją. "Chociaż z każdą godziną szanse na odnalezienie kogoś żywego są coraz mniejsze, zawsze pozostaje nadzieja" - powiedział szeryf hrabstwa Santa Barbara Bill Brown. W akcji poszukiwawczo-ratunkowej uczestniczy ponad 2100 ratowników, w tym ze Straży Przybrzeżnej USA, Marynarki Wojennej i Amerykańskiego Czerwonego Krzyża. W sobotę dołączyło do nich dalszych 900 osób. Lawiny nawiedziły górzysty obszar o powierzchni ok. 78 km kwadratowych. Domy ma tam wiele znanych osobistości. Został on wcześniej pozbawiony roślinności przez pożary. Ułatwiło to zejście lawin, bowiem to głównie roślinność zatrzymuje i wchłania wodę. Masy błota, miejscami nawet o grubości 1,5 metra, schodzące ze zboczy dolin wyrywały domy z fundamentów i porywały ze sobą. Odcięte zostały drogi dojazdowe do wielu miejscowości, w tym autostrada nr 101, która ma być otwarta dopiero w poniedziałek. Do ratowania ludzi z zagrożonych terenów wykorzystano helikoptery. Zarządzono ewakuację ok. 7 tysięcy mieszkańców, w tym wszystkich mieszkańców Montecito, osady położonej na wschód od Santa Barbara. Te wyjątkowo, do niedawna, malownicze tereny od wschodu graniczą z Parkiem Narodowym Los Padres a od zachodu z Pacyfikiem. Ich dodatkową atrakcyjność stanowił fakt, iż położone są w pobliżu aglomeracji Los Angeles.