20-letnia "Walkiria" z córeczką na rękach rozmyśla o procesie, który wytoczono jej w Rosji. - Teraz boję się nie o siebie, lecz o dziecko. Znam prawo i wiem, że tutaj jestem nikim. Mogą mi też odebrać dziecko - wyznaje. Z całej rodziny może liczyć tylko na matkę. Wujek, który pracuje w rosyjskich służbach specjalnych, osobiście napisał donos na Julię. W Rosji grozi jej nawet 35 lat więzienia. Na Ukrainie nie może wystąpić o obywatelstwo, ponieważ jej dokumenty spłonęły, gdy była na froncie. - Do wniosku o obywatelstwo powinnam dołączyć wszystkie wymagane dokumenty, których nie mam. Nie mogę zwrócić się o ich kopie do ambasady. Jedyna nadzieja, że prezydent Ukrainy Petro Poroszenko podpisze stosowny dekret - tłumaczy "Walkiria". W kolejce po obywatelstwo ukraińskie ustawiają się setki walczących z Rosjanami w Donbasie ochotników cudzoziemców. Jeszcze rok temu Petro Poroszenko obiecywał im obywatelstwo, do tej pory jednak obywatelami Ukrainy zostały tylko dwie osoby. Julia wciąż czeka na swoją kolej.