Jak poinformowała na konferencji prasowej w Kijowie, dzień wcześniej SBU zatrzymała werbownika, którym był 38-letni obywatel Ukrainy, służący w przeszłości w wojskach ZSRR w Afganistanie. Według Ostapenko chętnym do udziału w wojnie rosyjsko-gruzińskiej obiecywano wynagrodzenie w wysokości 200-500 dolarów na dobę. - Podejście do kandydatów było specyficzne. Powinni mieć za sobą specjalne szkolenie oraz doświadczenie w działalności sabotażowej. Musieli przy tym posiadać książeczkę wojskową, potwierdzającą, że odbyli służbę wojskową, wraz ze wskazaniem rodzaju wojsk, w których służyli i numeru jednostki - poinformowała Ostapenko. Zdaniem rzeczniczki dokumenty te były wymagane, by w razie późniejszej identyfikacji zwerbowanego "jego koledzy z wojska mogli potwierdzić jego wojskową przeszłość". Podała także, że do prób werbunku dochodziło w tych miejscowościach Ukrainy, gdzie w przeszłości znajdowały się duże jednostki specjalnego znaczenia. Jak ujawniła Ostapenko, zatrzymany werbownik przyznał, że został zaangażowany do tej działalności na początku konfliktu gruzińsko- rosyjskiego. Jego zleceniodawczynią była kobieta pochodząca z Suchumi, stolicy Abchazji, separatystycznej prowincja Gruzji, która wraz z Osetią Południową ogłosiła we wrześniu niepodległość. Według SBU kobieta ta brała udział w pierwszym konflikcie w Abchazji na początku lat 90., walcząc po stronie separatystów jako snajper. Zaproponowała ona ukraińskiemu werbownikowi organizowanie grup złożonych z trzech do pięciu mężczyzn, którzy mieli udać się w strefę konfliktu rosyjsko-gruzińskiego. Ludzie ci mieli przejechać pociągiem ze stolicy Naddniestrza, Tyraspola do Suchumi, gdzie mieli otrzymać broń - poinformowała Ostapenko. - Uważamy, że rosyjskie służby specjalne starają się tworzyć organizacje ekstremistyczne w Tyraspolu, Abchazji i Osetii Płd. Nie pozwolimy na taką działalność na naszym terytorium - oświadczyła rzeczniczka SBU. W sierpniu o ukraińskich najemnikach, walczących po stronie Gruzinów, informował pierwszy program rosyjskiej telewizji państwowej. Mieli oni wywodzić się z nacjonalistycznej organizacji UNSO (Ukraińska Samoobrona Narodowa). Podobnymi rewelacjami dzielił się wówczas w rozmowie z ukraińską telewizją "Inter" prezydent Osetii Południowej Eduard Kokojty. Jego zdaniem w gruzińskich wojskach służyli ukraińscy piloci i czołgiści, którzy "byli rzucani na pierwszą linię frontu" i szturmowali Cchinwali, stolicę Osetii Płd. Minister obrony Ukrainy Jurij Jechanurow określił wtedy te doniesienia mianem "zwykłej propagandy i kłamstwa".