O udział rosyjskich żołnierzy w walkach na Ukrainie zapytali resort obrony działacze stowarzyszenia "Żołnierskie Matki". Między innymi Ełła Poljakowa związana z kremlowską radą do spraw praw człowieka. Jak poinformowało Radio Svoboda, Ministerstwo Obrony odpowiedziało, że "przedstawione informacje nie odpowiadają rzeczywistości". Dalej resort nazywa doniesienia na temat wysyłania żołnierzy na Ukrainę "wymysłem prozachodniej propagandy i sił wrogo nastawionych do Rosji". Na końcu znalazła się też prośba, aby "zachowano spokój i szanowano obrońców ojczyzny". Już wcześniej były dowódca rosyjskich komandosów Siergiej Gonczarow tłumaczył Polskiemu Radiu, że "żołnierze w czynnej służbie nie są wysyłani i sami też nie mogą zaciągnąć się jako ochotnicy". Dodawał przy tym, że cześć Rosjan dobrowolnie zdecydowała się wspierać prorosyjskich separatystów.Tymczasem obrońcy praw człowieka, w liście do Ministerstwa Obrony wskazują konkretne przypadki wysyłania żołnierzy na Ukrainę. Wspominają również o zabitych i rannych. Jednak jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez Centrum Lewady, ponad połowa Rosjan nic nie wie na ten temat.