Operację ratunkową odwołano po odzyskaniu przez jednostkę mocy w silnikach - przekazało norweskie centrum koordynacji ratownictwa. Według niego statek odzyskał moc w dwóch z czterech silników i ma pewne możliwości manewrowania. Najpierw służby ratownicze poinformowały, że jednostka znajdująca się około 22 km od portu Aalesund na zachodnim wybrzeżu Norwegii, u ujścia kilku fiordów do Morza Norweskiego, nadała sygnał "mayday". Załoga lodołamacza powiadomiła, że utraciła moc we wszystkich czterech silnikach i dryfuje w warunkach sztormowych. Rzeczniczka tych służb przekazała, że dwa holowniki i norweski statek straży przybrzeżnej są w drodze na miejsce zdarzenia, a następnie, że nie ma doniesień na temat ewentualnych poszkodowanych, ani planów ewakuacji załogi i że operację ratunkową odwołano. Rosyjska agencja transportu morskiego i rzecznego, na która powołuje się agencja TASS, poinformowała, że lodołamacz "Tor" przez przypadek wysłał sygnał 'mayday' oraz, że nie znajduje się w niebezpieczeństwie. "Nie ma żadnych problemów, z lodołamaczem wszystko w porządku, załoga jest bezpieczna. Sygnał 'distress' (niebezpieczeństwa) został wysłany przypadkowo podczas awarii niektórych urządzeń podczas sztormu" - podano.