Ambasada USA podała, że charge d'affaires George Krol udał się do MSZ w celu "wyjaśnienia sprawy tunelu", nie ujawniła jednak dalszych szczegółów. W miniony weekend rewelacje o tunelu pojawiły się w amerykańskiej prasie. Zgodnie z nimi, plany dotyczące wykopania tunelu zdradził Rosjanom aresztowany niedawno ich agent, pracownik FBI Robert Hanssen. Niewykluczone więc, że Moskwa wiedziała o wszystkim. Budowa w latach 80. tunelu, który miały pod wspólną pieczą FBI (Federalne Biuro Śledcze) i NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa), stanowiła - jak wskazywali przedstawiciele wywiadu USA - część programu podsłuchu personelu najpierw radzieckiej, a później rosyjskiej ambasady. Robert Philip Hanssen, który został aresztowany 20 lutego pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Moskwy, miał - zdaniem swego byłego szefa z FBI - dostęp "do wszystkiego" i był jedną z niewielu osób w kontrwywiadzie, która "wiedziała wszystko". Władze amerykańskie nigdy nie ujawniły istnienia operacji "Tunel". W oświadczeniu FBI związanym ze sprawą zatrzymania Hanssena napisano jednak, że to przez niego spalił na panewce "cały drogi program techniczny, mający wielką wartość i znaczenie dla amerykańskiego rządu". Amerykański wiceprezydent Dick Cheney, pytany przez telewizję CBS o tunel, nie potrafił odpowiedzieć, czy amerykańskie służby wywiadowcze rzeczywiście go wykopały. Rzeczniczka rosyjskiego kontrwywiadu, Tatiana Samolis oświadczyła dziś, że nie byłaby zdziwiona gdyby tunel rzeczywiście powstał. - Znane są skłonności amerykańskich służb specjalnych do kopania tego typu konstrukcji. W latach 50. Waszyngton chciał wybudować tunel z Berlina Zachodniego do wschodniej części miasta, by w ten sposób śledzić poczynania Rosjan - dodała Tatiana Samolis.