"Zamach, którego nie było" - tak moskiewska prokuratura opisuje wczorajszy incydent w stolicy Rosji. Początkowo prokuratorzy uznali, że mogła być to próba zamachu na życie prezydenta Putina. Wszczęli więc dochodzenie w sprawie o "współudział w zniszczeniu samochodu prezydenckiej ochrony" oraz o "stawianie oporu przedstawicielom władzy". Po przeanalizowaniu całego incydentu prokuratura przyznała jednak przed kilkoma godzinami, że wnioski wyciągnięto chyba zbyt pochopnie. Nic nie wskazuje na to, aby kierowca łady winny był czegoś więcej, niż nieostrożnej jazdy. Zarzuty zostaną więc zmienione, a mężczyźnie grozić będzie pokrycie kosztów remontu prezydenckiego Mercedesa.