Rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Łukaszewicz oświadczył, że okoliczności, w jakich pojawiły się doniesienia o użyciu broni chemicznej, w tym obecność w Syrii inspektorów ONZ, sugerują, że atak mógł być prowokacją syryjskiej opozycji."Agresywna kampania informacyjna o możliwym użyciu broni chemicznej na przedmieściach Damaszku nasuwa myśl o prowokacji" - powiedział Łukaszewicz. Syryjska opozycja oskarżyła w środę siły prezydenta Asada o użycie w regionie Damaszku gazu bojowego i spowodowanie śmierci 1300 osób. Władze Syrii odrzuciły oskarżenia. Przedstawiciel rosyjskiego MSZ powiedział, że rakieta z trującym środkiem chemicznym została wystrzelona z pozycji zajmowanych przez bojowników opozycji. Dodał, że analogicznego pocisku użyli, jak się wyraził, "terroryści" 10 marca w Chan al-Assal w prowincji Aleppo. Baszar el-Asad i wspierająca go Rosja twierdzą, że w Chan al-Assal broni chemicznej użyli walczący z prezydentem rebelianci. Zginęło wówczas co najmniej 26 osób, w tym 16 syryjskich żołnierzy. Według syryjskiej opozycji reżim zaaranżował atak. Aleksandr Łukaszewicz oświadczył, że środowe wydarzenia w Syrii mogą zmniejszyć szanse zwołania konferencji genewskiej; o przygotowaniach do niej mieli rozmawiać 28 sierpnia rosyjscy i amerykańscy eksperci. USA i Rosja uzgodniły w maju zamiar zorganizowania konferencji z udziałem obu stron syryjskiego konfliktu. Ale rozmowy przygotowawcze przeprowadzone kilka tygodni temu z udziałem Rosji, Stanów Zjednoczonych i ONZ nie doprowadziły do przełomu.(