Według AP, część rakiet miała być odpalana z terenów na wschodniej Ukrainie opanowanych przez separatystów. Zdjęcia mają też wykazywać, iż prorosyjscy separatyści wykorzystywali ciężkie działa samobieżne, będące na wyposażeniu jednostek armii rosyjskiej, do ostrzeliwania wojsk ukraińskich. Według źródeł oficjalnych, rakiety były odpalane między 21 i 26 lipca, to znaczy już po katastrofie malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad wschodnią Ukrainą, w której zginęło 298 osób. Do zdjęć dołączono czterostronnicowe memo, które - jak ocenia AP - jest częścią kampanii administracji prezydenta Obamy mającej na celu obarczenie Rosji odpowiedzialnością za rozwój sytuacji na wschodniej Ukrainie. Opublikowanie zdjęć może ponadto skłonić sojuszników USA do zastosowania ostrzejszych sankcji wobec Moskwy. Rosja odrzucia oskarżenia i publikuje gniewne oświadczenie Rosja zdecydowanie odrzuciła oskarżenia, iż jest zaangażowana na wschodniej Ukrainie. Rosyjskie MSZ opublikowało podczas weekendu gniewne oświadczenie oskarżające Waszyngton o "nieustającą kampanię oszczerstw, w coraz większym stopniu opartą o jawne kłamstwa". W niedzielę sekretarz stanu USA John Kerry zaapelował podczas rozmowy telefonicznej z szefem dyplomacji Rosji Siergiejem Ławrowem o zaprzestanie dalszych dostaw ciężkiej broni dla separatystów a także ostrzału rakietowego terytorium Ukrainy. Według anonimowego funkcjonariusza Departamentu Stanu, Kerry odmówił przyjęcia zaprzeczeń Ławrowa, iż Rosja nie prowadzi tego rodzaju działań. Dziennik "New York Times" informował w niedzielę, że Departament Obrony USA i wywiad amerykański zamierzają udostępnić władzom w Kijowie dane umożliwiające dokładne określenie lokalizacji wyrzutni pocisków ziemia - powietrze kontrolowanych przez separatystów. Umożliwiłoby to armii ukraińskiej zniszczenie tych wyrzutni.