"W istocie rzeczy Tymoszenko sądzono za obowiązujące, przez nikogo prawnie nie anulowane umowy między (rosyjskim) Gazpromem i (ukraińskim) Naftohazem" - podkreśliło MSZ Rosji. Zaznaczyło ono też, że "strona rosyjska szanuje suwerenność ukraińskiego państwa i niezawisłość sądów Ukrainy", ale "jednocześnie nie może nie uwzględniać faktu, iż władze wielu krajów i światowa opinia publiczna odbierają cały ten proces sądowy jako zainicjowany wyłącznie z pobudek politycznych". Zdaniem rosyjskiego MSZ, sąd w Kijowie "zignorował przekonujące świadectwa, iż wspomniane kontrakty gazowe zostały sporządzone w ścisłej zgodzie z ustawodawstwem Rosji i Ukrainy, a także normami prawa międzynarodowego". "Rosja jest twardo nastawiona na rozwijanie i pogłębianie wszechstronnego partnerstwa z Ukrainą, w tym poszukiwanie wzajemnie korzystnych rozwiązań w sferze gazowej, jak 24 września uzgodnili to przywódcy dwóch państw w Zawidowie. Szczerze wierzymy, że nie przeszkodzą temu podejmowane jednostronnie próby wyprowadzenia sytuacji z ram prawa" - oznajmiło MSZ Rosji. MSZ Rosji wezwało także Ukrainę do wypełniania tych porozumień. Sąd rejonowy w Kijowie skazał we wtorek Tymoszenko na siedem lat pozbawienia wolności za domniemane nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. Są również zakazał jej na okres trzech lat zajmowania stanowisk państwowych. Ponadto zobowiązał ją do wypłacenia państwowej firmie paliwowej Naftohaz Ukrainy odszkodowania w wysokości 1,5 mld hrywien (ok. 600 mln złotych). Według sądu, jest to wartość strat, które rzekomo poniósł Naftohaz w wyniku zawarcia przez Tymoszenko niekorzystnych umów gazowych z Rosją przed dwoma laty. Ze strony Rosji umowy, za które osądzono byłą szefową rządu Ukrainy, negocjował premier Władimir Putin. Uczestniczył on też we wspomnianym przez rosyjskie MSZ spotkaniu prezydentów obu państw, Dmitrija Miedwiediewa i Wiktora Janukowycza, w Zawidowie koło Tweru, którego głównym tematem była współpraca Rosji i Ukrainy w sferze gazowej.