Problem tkwi w bardzo nieprzyjaznym otoczeniu, w którym musi pracować skomplikowana aparatura do cięcia pancerza "Kurska". Można mówić też o pechu - urządzenie składa się z dwóch siłowników hydraulicznych ustawionych z obu stron wraku i przeciągniętej między nimi stalowej liny pokrytej diamentowym pyłem. Lina, poruszając się dzięki siłownikom, przecina kadłub. Kłopoty pojawiły się już przy ustawianiu tego zestawu. Kamyk z dna morza wpadł do jednego z elementów siłownika i zniszczył go, kiedy próbowano uruchomić urządzenie. Wymiana uszkodzonego elementu trwała kilkanaście godzin. Kiedy w końcu udało się już przeciąć półtora metra kadłuba, który w tym miejscu ma 6 metrów, zerwał się kabel zasilający - zahaczył o podwodne skały. Wicepremier Ilia Klebanow, szef komisji rządowej zajmującej się ustalaniem przyczyny katastrofy "Kurska" twierdzi, że akcja wydobycia okrętu zakończy się do 25 września i tego dnia podniesiony z dna wrak znajdzie się w doku na redzie miasteczka Rosliakowo w pobliżu Murmańska. Dowodzący akcją kontradmirał Michaił Mocak był ostrożniejszy. Jego zdaniem "Kursk" trafi do doku między 25 września a 2 października.