Brytyjska prasa wyraża też pogląd, że Gruzja już utraciła Osetię Południową, a być może także i Abchazję. - Zapadła kurtyna nad epoką, gdy NATO stale poszerzało się na Europę Wschodnią i jeszcze dalej, by objąć byłe republiki Związku Radzieckiego, a Rosja potrafiła na to odpowiedzieć tylko fanfaronadą - pisze "Daily Telegraph". Stawia pytanie, czy walki w Gruzji nie są tylko preludium do wydarzeń w krajach leżących w pobliżu Unii Europejskiej. Jak pisze dziennik, Moskwa "pośrednio dała gwarancje militarne" rosyjskim mniejszościom w byłym ZSRR, a przede wszystkim na Ukrainie. - Ukraina jest najważniejszym ogniwem w tym łańcuchu. Ta kandydatka do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej ma 11 mln Rosjan - podkreśla gazeta. Gwarancje te wykraczają poza zwykłe zapewnienie bezpieczeństwa mniejszości rosyjskiej. - Oznaczają one, że Moskwa grozi użyciem siły wobec każdej z byłych republik radzieckich zabiegających o członkostwo w NATO - czytamy. Według dziennika "Guardian", prezydent Gruzji Micheil "Saakaszwili, który doszedł do władzy obiecując odzyskanie separatystycznych regionów Gruzji, najprawdopodobniej nieodwracalnie utracił Osetię Południową i Abchazję i będzie teraz znacznie osłabiony". "Financial Times" pisze natomiast, że konfliktem wokół Osetii Południowej struje raczej premier Rosji Władimir Putin niż prezydent Dmitriuj Miedwiediew. "W centrum działań Putina zawsze leżał plan odbudowy siły państwa i rosyjskiej dumy po upokorzeniach spowodowanych przegraną w zimnej wojnie i upadkiem sowieckiego imperium. Chociaż (Rosja) może twierdzić, że w znacznym stopniu zrealizowała ten cel, to jednak rosyjskie kierownictwo nadal zachowuje się jak ogarnięty paranoją zbir, niepogodzony z utratą imperium" - pisze dziennik. Gazeta podkreśla, że to nie NATO i UE zabiegały o byłych wasali Rosji, lecz one same wpadły w zachodnie ramiona, pchane brakiem zaufania do Moskwy. "To się nie zmieni tak długo, jak długo autokratyczna Rosja będzie uznawać, że destabilizowanie sytuacji w swym najbliższym sąsiedztwie leży w jej własnym interesie narodowym(...). Zachowanie Rosji na południowym Kaukazie to powrót do polityki sfer wpływów i równowagi sił.(...) Rosja nigdy nie dotrze tam, gdzie chce się znaleźć w XXI wieku, zachowując się jak XIX-wieczne mocarstwo" - ocenia gazeta. Dziennik "Guardian" podkreśla natomiast, że konflikt w Gruzji jest drugą wojną wszczętą przez Putina po czeczeńskiej. "Obecna kampania(...) oznacza punkt zwrotny - rozzłoszczeni Rosjanie po raz pierwszy od upadku Związku Radzieckiego i zakończenia zimnej wojny użyli broni poza granicami Rosji" - pisze gazeta. Zdaniem dziennika, za konflikt wokół Osetii Południowej są odpowiedzialni nie tylko Rosjanie, ale także Gruzini, Europejczycy i Amerykanie. "Jest tylko jeden zwycięzca - Władimir Putin. Jeśli uda mu się obalić Saakaszwilego, odniesie jeszcze jedno zwycięstwo, nie tylko nad Gruzją, ale także nad Zachodem" - czytamy.