Według resortu rosyjskie lotnictwo zniszczyło m.in. posterunki dowódcze Państwa Islamskiego w górzystym rejonie. Ataki nie uderzyły w cywilną infrastrukturę ani jej okolice. Rzecznik ministerstwa gen. Igor Konaszenkow dodał, że zaatakowane zostały także m.in. składy broni i amunicji oraz sprzętu wojskowego. Według rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa operacje przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii nie zostaną rozciągnięte na Irak, a rosyjskie lotnictwo nie korzysta z irackiej przestrzeni powietrznej do prowadzenia ataków na cele w Syrii. Dodał, że irackie władze nie wystąpiły do Moskwy o naloty przeciwko islamistycznym bojownikom na terytorium Iraku. Wcześniej anonimowe amerykańskie źródło wojskowe oznajmiło, że pierwsze rosyjskie naloty w Syrii nie były wymierzone w Państwo Islamskie, lecz w syryjską opozycję wobec prezydenta Baszara el-Asada. Jednak Biały Dom zastrzegł następnie, że nie można na razie z pewnością określić, które obiekty padły celem rosyjskich bombardowań. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział, że "jest zbyt wcześnie", aby sprecyzować, "jakie cele zostały namierzone, a jakie zostały rażone". Dodał, że rosyjskiej interwencji przygląda się ministerstwo obrony USA. Z kolei sekretarz stanu USA John Kerry ostrzegł, że Waszyngton będzie sprzeciwiał się rosyjskiej operacji w Syrii, jeśli nie będzie ona wymierzona w Państwo Islamskie lub ugrupowania powiązane z Al-Kaidą.