Uczestnicy akcji, nazwanej "Pogrzebem demokracji", złożyli w CKW petycję potępiającą dyktat władz. Wśród biorących udział w manifestacji nie było żadnego z liderów Innej Rosji. - Jesteśmy tutaj, bo 2 grudnia władze sfałszowały wybory do parlamentu. Wcześniej od udziału w wyborach odsunęły większość partii opozycyjnych. Nie chcemy takiej Rosji. Chcemy innej Rosji, demokratycznej - powiedziała jedna z uczestniczek akcji, która przedstawiła się jako Wiera. Demonstrację opozycji zakłóciła kilkudziesięcioosobowa grupa aktywistów prokremlowskiego ugrupowania młodzieżowego Młoda Rosja. W pewnym momencie rozwinęła ona transparent z hasłem "Plan Putina - zwycięstwem Rosji!" i zaczęła skandować "Rosja! Putin", skutecznie zagłuszając opozycyjne "Rosja bez Putina!". Milicja nie interweniowała, choć manifestacja była nielegalna. Siedziba CKW znajduje się w samym sercu Moskwy, w jednej z uliczek między Placem Łubiańskim a Placem Czerwonym. Cały ten rejon w poniedziałek wieczorem przypominał wielkie obozowisko sił specjalnych milicji OMON. Gmach CKW był otoczony kilkoma kordonami OMON-owców w pełnym rynsztunku bojowym. OMON otoczył też wszystkie główne place w centrum stolicy, by nie dopuścić do ewentualnych wystąpień opozycji. Pełną swobodę demonstrowania mieli natomiast członkowie sterowanych z Kremla formacji młodzieżowych Nasi, Młoda Rosja i Miestnyje, których specjalnie w tym celu zwieziono do stolicy z różnych zakątków Rosji. Po zakończeniu swoich akcji chodzili oni w liczących po 30-40 osób grupach po mieście, by - jak mówili - zapobiegać ewentualnym prowokacjom ze strony przeciwników prezydenta Władimira Putina.