"Rosja jest rozczarowana tym, że sytuacja wokół zbadania katastrofy boeinga się nie zmienia. Wnioski prokuratury holenderskiej potwierdzają to, że śledztwo jest stronnicze i motywowane politycznie" - oświadczyła Zacharowa. Komentując wstępne ustalenia międzynarodowego śledztwa, oznajmiła: "Samowolne wyznaczanie winnego i wymyślanie pożądanych rezultatów stało się dla naszych zachodnich kolegów normą". Według niej "międzynarodowi śledczy odsunęli Rosję od pełnego udziału" w śledztwie. Rzeczniczka MSZ zarzuciła im też, że dali Ukrainie "możliwość fałszowania dowodów i przekręcania sprawy na swoją korzyść". Zacharowa wyraziła ocenę, że "wszystko, na czym opiera się tzw. baza dowodowa prokuratury holenderskiej, zostało przekazane przez resorty siłowe Ukrainy" i zauważyła, że są one "niewątpliwie stroną zainteresowaną". "Śledztwo nadal ignoruje niezbite dowody ze strony rosyjskiej" - powiedziała. Wyraziła nadzieję na zmianę wniosków śledztwa w wyniku przedstawionych przez Rosję danych z jej radarów. Wcześniej w środę, jeszcze przed konferencją prasową w Holandii, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że dane rosyjskich radarów dowodzą, że rakieta, którą zestrzelony został samolot malezyjskich linii, nie mogła być odpalona z obszarów kontrolowanych przez separatystów w Donbasie. Swoją ocenę przedstawił również w środę producent systemów rakietowych Buk, koncern Ałmaz-Antej. Jego przedstawiciel Michaił Małyszewski powiedział, że trzy przeprowadzone przez koncern eksperymenty potwierdzają, iż malezyjski samolot został zestrzelony rakietą z kierunku kontrolowanej przez siły ukraińskie miejscowości Zaroszczenske. Miejscowość ta leży 23 km na południe od Pierwomajska, skąd według międzynarodowego śledztwa wystrzelony został pocisk Buk. Ten teren znajdował się pod kontrolą prorosyjskich separatystów. Małyszewski zarzucił międzynarodowemu śledztwu błędne oceny i nieuwzględnienie dokumentów dotyczących rakiety, przesłanych w zeszłego roku. Strona rosyjska wskazywała dotąd na siły ukraińskie jako sprawców zestrzelenia boeinga. W poniedziałek Ministerstwo Obrony zorganizowało konferencję prasową poświęconą danym z rosyjskich radarów. Wojskowi powiadomili, że prześledzili dane systemu radiolokacyjnego znajdującego się w obwodzie rostowskim na południu Rosji. Eksperci oświadczyli, że dane te świadczą, iż maszyna nie mogła być zestrzelona przez rakietę odpaloną z rejonu miejscowości Sniżne, jak twierdziła strona ukraińska. Szef wojsk radiotechnicznych gen. Andriej Koban powiedział, że rosyjski system zarejestrowałby rakietę wystrzeloną z terenów na wschód od miejsca katastrofy. Blisko rok temu, po ogłoszeniu raportu holenderskiego urzędu ds. bezpieczeństwa (OVV) ws. zestrzelenia samolotu rosyjska Rosawiacja (Federalna Agencja Transportu Lotniczego) odrzuciła jego konkluzje. Szef MSZ Siergiej Ławrow mówił zaś, że Rosja ma do tego raportu wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Prezentując w środę w Holandii ustalenia międzynarodowego śledztwa karnego, śledczy ocenili, że rakieta Buk, którą zestrzelony został samolot malezyjskich linii, pochodziła z Rosji. Według nich system rakietowy, z którego wystrzelono tylko jeden pocisk, powrócił następnie do Rosji. Pocisk zdaniem śledczych został odpalony z Pierwomajska; nie jest jasne, czy żołnierze wystrzelili go na rozkaz, czy działali samodzielnie. Prokuratorzy oświadczyli ponadto, że nie będą komentować kwestii ewentualnego zaangażowania Rosji. W katastrofie samolotu pasażerskiego Malaysia Airlines 17 lipca 2014 roku zginęło 298 osób, w tym 193 Holendrów. Na pokładzie byli również m.in. obywatele Malezji, Indonezji, Australii i Wielkiej Brytanii. Samolot leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Z Moskwy Anna Wróbel