Informację taką podają w czwartek rosyjskie media, m.in. dziennik "Kommiersant", według którego o przeprowadzenie tego ataku Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podejrzewają niejakiego Razdobudźkę, związanego z Batalionem Nogajskim mieszkańca Kraju Stawropolskiego. FSB i MSW nie wykluczają, że to właśnie Razdobudźko był organizatorem, a być może nawet wykonawcą zamachu w Domodiedowie, w którym 35 osób zginęło, a ponad 180 zostało rannych. Batalion Nogajski - utworzony przez Nogajów, lud zamieszkały na Północnym Kaukazie, w tym w Kraju Stawropolskim - od początku drugiej wojny w Czeczenii, tj. od roku 1999, walczył pod komendą Szamila Basajewa, radykalnego czeczeńskiego dowódcy polowego, zabitego w 2006 roku przez rosyjskie służby specjalne. Oddział operował na terytorium Czeczenii i Dagestanu. FSB wielokrotnie informowała o jego rozbiciu. Po raz ostatni - w listopadzie 2010 roku. "Kommiersant" informuje, że ślad stawropolski pojawił się jeszcze przed atakiem na lotnisko - 31 grudnia 2010 roku, kiedy to w Parku Kuźmińskim, w południowo-wschodniej części Moskwy, w powietrze wyleciał domek na terenie prywatnego klubu strzeleckiego. Obiekt użytkowany był jako hotel. W jego ruinach funkcjonariusze FSB i Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej znaleźli szczątki kobiety, a także "pas szahida" wypełniony materiałem wybuchowym i metalowymi elementami. Pirotechnicy orzekli, że do eksplozji doszło wskutek nieostrożnego obchodzenia się przez terrorystkę z drugim takim pasem. Śledczy ustalili, że domek wynajęły dwie młode kobiety, przy czym jednej z nich w momencie wybuchu nie było w środku. Tę drugą, 24-letnią Zejnap Sujunową, Nogajkę z Czeczenii, zatrzymano pięć dni później w Wołgogradzie. Przewieziono ją do Moskwy, gdzie sąd nakazał jej aresztowanie. Została umieszczona w więzieniu Lefortowo, w którym od października przebywa już jej mąż Anwerbek Amangazijew, oskarżony o terroryzm i nielegalne przechowywanie broni. FSB utrzymuje, że Amangazijew jest bojownikiem Batalionu Nogajskiego. Wraz z trzema innymi rebeliantami został zatrzymany 26 października 2010 roku po strzelaninie na drodze w Kraju Stawropolskim. Ich dowódca Temerlan Gadżijew stawiał opór i został zastrzelony przez siły specjalne FSB. Dyrektor FSB Aleksandr Bortnikow poinformował wówczas prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, że grupa ta 17 sierpnia 2010 roku dokonała zamachu bombowego w Piatigorsku (rannych zostało 30 osób), a dwa tygodnie później próbowała powtórzyć taki atak w Stawropolu. Bortnikow przekazał Miedwiediewowi, że rozbito ją, gdy przygotowywała kolejny zamach w Piatigorsku, stolicy Północnokaukaskiego Okręgu Federalnego. Według "Kommiersanta", Sujunowa i jej koleżanka przyjechały do Moskwy nie z własnej woli - bojownicy Batalionu Nogajskiego grozili obu kobietom, że odbiorą im dzieci. Groźby takie jakoby formułował Razdobudźko, rosyjski wahabita należący do tej formacji. Wysłano za nim list gończy, jednak schwytać go się nie udało. Przypomniano sobie o nim po ataku na lotnisku Domodiedowo. Agencja ITAR-TASS informuje, że FSB podejrzewa, iż terrorysta-samobójca z Domodiedowa przeszedł przeszkolenie w górach na pograniczu Pakistanu i Afganistanu, gdzie operują również radykalni islamiści z Czeczenii i państw poradzieckiej Azji Środkowej. Według rosyjskiej agencji, FSB wystąpiła już o pomoc prawną w tej sprawie do pakistańskich służb specjalnych. Z kolei "Komsomolskaja Prawda" nie wyklucza, że zamach na Domodiedowie, to odwet za zabicie przez rosyjskie służby specjalne w końcu zeszłego roku kilku przywódców podziemia terrorystycznego w Dagestanie i Inguszetii. Ta wielkonakładowa gazeta zwraca uwagę, że do zamachów bombowych w moskiewskim metrze w marcu 2010 roku doszło wkrótce po tym, jak rebelianci stracili swoich ideologów - Saida Burjackiego i Anzora Astemirowa. Do eksplozji na lotnisku Domodiedowo doszło około 16.37 czasu moskiewskiego (godz. 14.37 czasu polskiego) w hali przylotów, przy wyjściu z zielonej strefy celnej, obok jednej z tamtejszych kawiarni. Siłę eksplozji eksperci oszacowali na 5-7 kg trotylu. Ładunek wybuchowy był wypełniony metalowymi elementami potęgującymi siłę rażenia. Premier Rosji Władimir Putin wykluczył w środę, by zamach ten miał związek z Czeczenią. Dotychczas żadne ugrupowanie nie wzięło na siebie odpowiedzialności za poniedziałkowy atak.