Jedna osoba została uznana za zaginioną. Portal Life News podawał, że śmierć poniosło 18 osób, jednak doniesienia te się nie potwierdziły. Pożar spowodował detonację pocisków. Odłamki spadały w promieniu kilkunastu kilometrów od bazy, na której terenie znajduje się skład. Po południu intensywność wybuchów zmalała. Eksperci przewidują, że eksplozje mogą potrwać jeszcze dobę. Ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych przekazało, że w składzie może się znajdować 10 tys. wagonów amunicji. Z kolei Ministerstwo Obrony poinformowało, że przechowywane są tam m.in. rakiety do systemów Grad. Skład usytuowany jest w pobliżu miejscowości Pugaczewo, około 20 km od Iżewska. Pożar wybuchł w czwartek około 23.00 czasu moskiewskiego (21.00 czasu polskiego). Uszkodził 18 magazynów i 150 budynków. W samym Pugaczewie ogień strawił ponad połowę zabudowań. Ucierpiało również kilka miejscowości w sąsiednim Tatarstanie. W walce z ogniem uczestniczy 870 strażaków, 190 pojazdów strażackich, trzy pociągi gaśnicze, trzy śmigłowce i samolot. Strażacy długo nie mogli zbliżyć się do płonących magazynów, gdyż stale eksplodowały tam pociski. Wieczorem Ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych podało, że strażakom udało się opanować pożar. Z zagrożonych rejonów ewakuowano ponad 30 tys. ludzi. Na kilka godzin zamknięto drogę samochodową z Jełabugi do Permu. Wstrzymano też ruch na biegnącej w pobliżu trasie kolejowej. Pociągi pasażerskie skierowano na trasę zastępczą. Wieczorem części ewakuowanych pozwolono wrócić do domów. "Wybuchy, potem pożar. Leciały szyby z okien. Wszystko się trzęsło. Byliśmy przerażeni. Nie wiedzieliśmy, co robić, dokąd uciekać. Nikt nic nie wiedział i nie pomagał. Uciekaliśmy przez las, rzeczkę i bagna. Jak na filmie" - przytoczył jeden z lokalnych portali relację mieszkanki wioski, która znalazła się w strefie kanonady. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Rodzice żołnierzy, którzy pełnią służbę w Pugaczewie, twierdzą, że nagminnie łamano tam przepisy bezpieczeństwa. Ojciec jednego z żołnierzy trzy dni temu złożył nawet zawiadomienie w tej sprawie do lokalnej prokuratury wojskowej. Na miejscu katastrofy od rana przebywają pełnomocnik prezydenta Rosji w Nadwołżańskim Okręgu Federalnym Grigorij Rapota, prezydent Udmurcji Aleksandr Wołkow i wiceminister obrony Dmitrij Bułgakow. Pożar pod Iżewskiem jest już drugim takim zdarzeniem w ciągu tygodnia. W zeszły czwartek pożar wybuchł w składzie amunicji w miejscowości Urman w Baszkirii. Pociski eksplodowały przez kilka dni. Rannych zostało 12 osób. Ewakuowano 2 tys. osób. Pożar zniszczył ponad 40 zabudowań. Prezydent Dmitrij Miedwiediew zażądał w piątek od ministra obrony Anatolija Sierdiukowa przeprowadzenia dochodzenia w sprawie wydarzeń w Udmurcji i Baszkirii, a także przedstawienia mu wniosków personalnych. "Proszę przygotować wnioski dotyczące tego, kto i w jakim zakresie powinien za to odpowiedzieć. Dwa pożary to już system. Jeśli nie rozumieją po dobremu, to znów trzeba będzie zdejmować pagony" - powiedział prezydent podczas narady z członkami Rady Bezpieczeństwa FR.