Przedstawiciel komitetu Władimir Karpuchin wydał decyzję 2 listopada, miesiąc po samobójstwie Sławinej, ale dotarła ona do rodziny dziennikarki prawie dwa tygodnie później. Jak podał w poniedziałek dziennik "Kommiersant", śledczy uznał, że "nie dostrzega obiektywnych danych", które potwierdziłyby przestępstwo polegające na doprowadzeniu bądź skłonieniu do samobójstwa. Wszczęcia śledztwa na podstawie takiego właśnie artykułu kodeksu karnego żądali bliscy Sławinej, jej koledzy i obrońcy praw człowieka. Uważają oni, że bodźcem, który sprawił, że targnęła się ona na swoje życie mogła być rewizja w jej mieszkaniu dokonana dzień wcześniej przez policję. Funkcjonariusze zabrali m.in. jej notatki i sprzęt komputerowy, na którym pracowała. Sławina w mediach społecznościowych napisała przed samobójstwem, że za jej śmierć należy winić państwo rosyjskie. Krótko po jej śmierci śledczy odrzucili przypuszczenia, że rewizja mogła przyczynić się do tragicznego czynu. Argumentowali, że w postępowaniu karnym, w ramach którego odbywały się przeszukania, dziennikarka miała tylko status świadka. Zapowiedzieli też pośmiertną ekspertyzę psychologiczną. Fragmenty tej ekspertyzy zawiera postanowienie z 2 listopada. Głosi ona, że jest bardzo prawdopodobne, iż Sławina miała objawy zaburzeń osobowości. Jako potwierdzenie tej oceny ekspertyza wymienia "egoizm", "zmiany nastroju", "ironiczną i egzaltowaną manierę" komentarzy Sławinej w mediach społecznościowych. Adwokat Aleksandr Karawajew powiedział jednak "Kommiersantowi", że ekspertyza nie jest zakończona. Wskazał, że wstępne postępowanie w sprawie śmierci Sławinej prowadzą te same struktury regionalnego Komitetu Śledczego, które stały za rewizją w mieszkaniu dziennikarki w przeddzień jej samobójstwa. Krewni Sławinej żądają przeniesienia postępowania do Komitetu Śledczego w Moskwie. Już 3 października niezależny związek dziennikarzy zaapelował do prokuratury i Komitetu Śledczego o wszczęcie sprawy karnej dotyczącej doprowadzenia Sławinej do samobójstwa. Organizacja ta wyraziła przekonanie, że przyczyniły się do niego "nieprzerwane prześladowania i presja na dziennikarkę ze strony państwowych struktur siłowych". Adwokat Jewgienij Gubin, który współpracował ze Sławiną powiedział, że w krótkim czasie wszczęto wobec niej pięć spraw administracyjnych, a w 2020 roku otrzymała dwie wysokie grzywny, o równowartości około 900 USD. "Rewizja 1 października mogła się stać kroplą, która przelała czarę" - uważa prawnik. Sławina pracowała jako redaktor naczelna lokalnego portalu Koza Press, który zapewnia, że "nie podlega cenzurze i nie przyjmuje rozkazów z góry". Po jej śmierci zapowiedziano, że portal będzie nadal działał, przy udziale m.in. córki Sławinej. Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)