Według rosyjskich danych, systemy "S-400 Triumf" mogą jednocześnie naprowadzać rakiety na 6 celów przeciwnika i strącać je w odległości do 400 kilometrów. To najnowsze rosyjskie uzbrojenie tego typu.Na Krym miał trafić punkt dowodzenia i dwa dywizjony rakietowe. Rosyjska agencja prasowa "Ria-Nowosti" informuje , że rosyjscy żołnierze, mający obsługiwać S-400, już przeszli odpowiednie przeszkolenie w obwodzie leningradzkim. Na razie nie wiadomo, czy przerzucenie na Krym systemów S-400 jest związane z zaostrzeniem sytuacji w relacjach z Ukrainą. Rosja rozmieszcza te systemy w najbardziej newralgicznych miejscach. Tak stało się w Syrii pod koniec ubiegłego roku, po zestrzeleniu przez turecki myśliwiec rosyjskiego bombowca. Napięta sytuacja na linii Rosja-Ukraina Przypomnijmy, że przed dwoma dniami Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji poinformowała, że udaremniła zamachy terrorystyczne na Krymie. Miał je według Rosjan, organizować Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy. W starciach miał zginąć rosyjski żołnierz i funkcjonariusz FSB. Moskwa zapowiedziała, że śmierć tych osób będzie miała swoje konsekwencje. Ukraińskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło, że ma coś wspólnego z tymi wydarzeniami. Ukraińcy obawiają się, że działania Rosji są zapowiedzią zbliżającej się inwazji. Z tego powodu prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zarządził wprowadzenie podwyższonej gotowości bojowej wojsk stacjonujących wzdłuż administracyjnej granicy z Krymem i na linii rozdziału sił w Zagłębiu Donieckim. Wczoraj zebrała się w tej sprawie Rada Bezpieczeństwa ONZ. Po zamkniętym posiedzeniu Wołodymyr Jelczenko, ukraiński ambasador przy ONZ stwierdził, że napływ żołnierzy na Krym może świadczyć o "bardzo złych intencjach" Rosji. Rosyjski ambasador przy ONZ Witalij Czurkin odrzucił spekulacje, dotyczące wzmocnienia rosyjskich wojsk na Krymie. "Zamiast liczyć naszych żołnierzy, Ukraińcy powinni doprowadzić do zakończenia konfliktu w Doniecku i zaprzestać ostrzeliwania cywilów w Doniecku i Ługańsku" - powiedział Witalij Czurkin.