Projekt wniesiono do Dumy pod koniec zeszłego roku. Jego autorzy w uzasadnieniu oświadczyli, że uwzględniają w tej inicjatywie "agresywny charakter" koncepcji cyberbezpieczeństwa narodowego przyjętej przez Stany Zjednoczone. Media nazwały tę inicjatywę legislacyjną "ustawą o suwerennym internecie". Nie brak głosów, że chodzi o stworzenie pewnego rodzaju "żelaznej kurtyny" w sieci. Media niezależne oceniają ideę projektu jako stworzenie warunków pozwalających na oddzielenie dostępu użytkownikom w Rosji do zewnętrznego ruchu internetowego (czyli tych stron i serwisów internetowych, które znajdują się na serwerach poza Rosją) i na filtrowanie ruchu wewnętrznego (a także zewnętrznego). Natomiast przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin zapewnił we wtorek podczas obrad izby, że zadaniem inicjatywy nie jest "zamknięcie i odcięcie, ale zapewnienie bezpieczeństwa" rosyjskiego segmentu internetu. Argumentacja autorów Autorzy projektu argumentują w uzasadnieniu, że projekt ma "tworzyć możliwość zminimalizowania przekazywania za granicę danych, które wymieniają między sobą użytkownicy rosyjscy". Zapowiadają, że operatorzy telekomunikacyjni zapewnią "przy pojawieniu się zagrożenia możliwość scentralizowanego zarządzania ruchem" internetowym. Na razie mechanizmy realizacji tego projektu nie są jasne. Autorzy tej inicjatywy piszą o możliwości zainstalowania "środków technicznych" (czyli programów lub urządzeń), które pozwolą na ograniczenie dostępu do zasobów internetu zawierających informacje zakazane w Rosji - nie tylko na podstawie adresów IP (jak to jest obecnie), ale "poprzez zakaz przepuszczania" ruchu internetowego. Owe "środki techniczne" miałoby operatorom dostarczać państwo. Obecnie operatorzy, którzy także teraz mają obowiązek blokowania zakazanych w Rosji stron, sami wybierają odpowiednie metody techniczne. Krytyka projektu Projekt wzbudził wiele krytyki, w tym nawet w rządzie, który jednak poparł jego koncepcję. "Władze rosyjskie są gotowe wydawać nie wiadomo jakie środki - na blokowanie nie wiadomo jakich zagrożeń - to jedyne, co na razie wiadomo" - napisał wtorkowy dziennik "Moskowskij Komsomolec". Oczekuje się, że przed ostatecznym przyjęciem projekt zostanie zmodyfikowany i poprawiony. Wśród krytyków projektu jest Izba Obrachunkowa (odpowiednik polskiej Najwyższej Izby Kontroli), która oceniła, że realizacja tej inicjatywy tworzy ryzyko podniesienia kosztów towarów i usług. Rosyjski Związek Przemysłowców i Przedsiębiorców (RSPP) ostrzegał, że wprowadzenie projektu w życie może doprowadzić do załamania funkcjonowania sieci łączności w Rosji. Formalnie nowelizacja Na realizację projektu przeznaczonych ma być 20 mld rubli (ok. 305 mln USD). Formalnie projekt jest propozycją nowelizacji ustaw o łączności i o technologiach informatycznych i ochronie informacji. Wśród trojga współautorów jest deputowany Andriej Ługowoj, który reprezentuje Liberalno-Demokratyczną Partię Rosji (LDPR), dowodzoną przez Władimira Żyrinowskiego. LDPR we wtorek głosowała przeciwko ustawie i wzywała Ługowoja, by wycofał swój podpis. Ługowoj był w przeszłości agentem KGB i Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). To właśnie jego służby brytyjskie podejrzewały o otrucie w Londynie radioaktywnym polonem zbiegłego do Wielkiej Brytanii funkcjonariusza FSB Aleksandra Litwinienki. Z Moskwy Anna Wróbel