Gruzińscy parlamentarzyści w drugim czytaniu, które odbyło się w piątek, zagłosowali przeciwko ustawie o "agentach zagranicznych". Wprowadzenie ustawy groziło opóźnieniem lub nawet zamrożeniem działań zmierzających do integracji Gruzji z Unią Europejską - napisała agencja Reutera. W ostatnich dniach dziesiątki tysięcy Gruzinów wyszły na ulice Tbilisi i protestowały przeciwko ustawie. Simonian: Nikt nie będzie cackał się z Gruzją "Protestujący w Tbilisi krzyczą: "Suchumi! Suchumi! (stolica Abchazji, republiki autonomicznej wchodzącej w skład Gruzji - red.). Właściwie od początku było jasne, że całe to zamieszanie było potrzebne wyłącznie do otwarcia dla nas drugiego frontu" - napisała na Telegramie kremlowska propagandzistka Margarita Simonian, redaktor naczelna RT. Dodała, że "w przypadku powtórki z sierpnia 2008 nikt nie będzie cackał się z Gruzją i nie wyśle tam wojsk, tylko od razu uderzy w Tbilisi". Simonian stwierdziła, że nikt w Rosji "nigdy nie uważał i nie uważa się za jeden naród z Gruzinami, a Federacja Rosyjska nigdy nie była 'Rusią Tbiliską'". Inny kremlowski propagandysta Sergiej Mardan stwierdził z kolei na antenie rosyjskiej telewizji, że "każdy, kto chce dołączyć do Europy, zmierza w kierunku piekła wojny". "Tak stało się w przypadku Bałkanów, tak dzieje się w przypadku Ukrainy i pewnie tak będzie w przypadku Gruzji" - stwierdził.