Pod Woroneżem w wiosce Sadowyj urzędnicy odmawiają rekompensaty za spalony dom i zapomogi, bo dom 80-letniej Pelagii Wasiliewny spłonął nie podczas pożaru lasu, ale trawy. Takiej sytuacji nie przewiduje zdaniem urzędników ukaz o pomocy. Daliby chociaż jakieś kopiejki, chociażby na grób, żeby dzieci mogły mnie pochować, ale nikt nam nie pomaga - żali się kobieta. Sytuacja może się jednak zmienić. Prezydent Miedwiediew wezwał ostatnio biznesmenów, by pomogli pogorzelcom. Biznesmeni nie odmawiają z reguły takim "prośbom" z Kremla, bowiem przychylność władzy w Rosji to jedyna i konieczna gwarancja powodzenia w biznesie. Oficjalnie po sierpniowych pożarach bez dachu nad głową w Rosji zostało 2 tysiące osób, nieoficjalnie poszkodowanych jest kilka razy więcej. Przemysław Marzec