Pretensje te dotyczą rosyjskiego filmu dokumentalnego "Sztuka zdrady". Wbrew wielokrotnym zaprzeczeniom ukraińskich władz jego autorzy twierdzą, iż Ukraińcy bezprawnie dostarczali Gruzinom broń. "W sfabrykowanym przez rosyjskie służby specjalne materiale wideo wszystko wywrócono do góry nogami" - czytamy w oświadczeniu MSZ Ukrainy. "Sztuka zdrady" miała być zaprezentowana dzień wcześniej w kijowskim hotelu Hyatt. Organizatorem pokazu był deputowany prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy, a jednocześnie szef parlamentarnej komisji śledczej badającej sprawę dostaw ukraińskiej broni do Gruzji, Wałerij Konowaluk. W środę, tuż przed projekcją filmu, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ostrzegła deputowanego, że może ponieść odpowiedzialność "za rozpowszechnianie przygotowanych za pomocą rosyjskich służb nieprawdziwych informacji", które rodzą "sztuczne napięcie w ukraińsko-rosyjskich dobrosąsiedzkich stosunkach". W tej sytuacji kierownictwo hotelu "Hyatt" odwołało pokaz. Konowaluk ze swej strony oświadczył, że za działaniami SBU stoi kancelaria prezydenta Wiktora Juszczenki "która stara się ukryć rzeczywistą rolę Ukrainy" w konflikcie między Rosją a Gruzją. W oświadczeniu ukraińska dyplomacja wyraziła niezadowolenie, iż w roli jednego z promotorów filmu wystąpiła ambasada Rosji w Kijowie. MSZ podkreśliło także, że w pokazie miał wziąć udział rosyjski ambasador Wiktor Czernomyrdin, który wraz ze swymi pracownikami "naciskał na kierownictwo hotelu", by wbrew stanowisku SBU do prezentacji dokumentu jednak doszło. W związku z tymi zarzutami w środę do MSZ Ukrainy wezwano przedstawiciela rosyjskiej ambasady. Sam Konowaluk, który od kilku miesięcy szuka dowodów, iż Ukraina zajmowała się nielegalnymi dostawami broni dla Gruzji, nie zamierza się poddawać. Jak zapowiedział, w związku z tym, iż na pokaz "Sztuki zdrady" nie zgodziła się żadna sala kinowa w Kijowie, film zostanie zaprezentowany w parlamencie.