"Widziałem wczoraj w CNN wypowiedzi niewykluczające tego, że zamach został dokonany przez armię. Nie mogę wyobrazić sobie niczego bardziej bluźnierczego" - powiedział Ławrow na konferencji prasowej podczas wizyty w Tadżykistanie. Jak podkreśla agencja AFP, amerykański Departament Stanu oskarżył o ten zamach władze w Damaszku. Moskwa ocenia natomiast, że atak w Aleppo jest "krwawą i bezlitosną prowokacją, zemstą terrorystów za poważne straty zadane im przez siły rządowe" - napisano w komunikacie opublikowanym na stronach internetowych rosyjskiego MSZ. We wtorkowej eksplozji na uniwersytecie w Aleppo na północy kraju zginęło co najmniej 87 osób, a 150 zostało rannych. Trwały tam właśnie egzaminy semestralne. W oświadczeniu wydanym przez amerykański Departament Stanu napisano o "śmiertelnym ataku przeprowadzonym przez syryjski reżim na uniwersytet w Aleppo", powołując się na świadków twierdzących, że widzieli rządowe samoloty, które przeprowadziły atak. Zarówno rebelianci, jak i przedstawiciele reżimu w Damaszku odcięli się od wybuchów. Rebelianci utrzymują, że eksplozje spowodowało bombardowanie prowadzone przez siły reżimowe. Tymczasem źródła wojskowe twierdzą, że wywołały je dwa pociski ziemia-powietrze wystrzelone przez rebeliantów, którzy omyłkowo trafili w uniwersytecki kompleks.