Również w innych miastach Federacji Rosyjskiej odbyły się podobne protesty. Wzięły w nich udział setki osób, a gdzieniegdzie - tysiące. Fala protestów przetoczyła się m.in. przez Władywostok, Chabarowsk, Tomsk, Nowosybirsk, Omsk, Czytę, Krasnojarsk, Irkuck, Uljanowsk, Kemerowo, Jekaterynburg, Czeboksary, Iżewsk, Kazań, Wołgograd, Perm, Murmańsk, Pietrozawodsk, Psków, Włodzimierz, Woroneż, Kaliningrad i Petersburg. W tym ostatnim demonstrowało ponad 10 tys. osób. W Chabarowsku policja zatrzymała około 30 osób. W innych miastach zatrzymywano od kilku do kilkunastu osób. Sobotnia akcja przeciwko fałszerstwom przy urnach wyborczych to największe od lat wspólne wystąpienie opozycji w Rosji. Był to też pierwszy w tym kraju masowy protest, zorganizowany za pośrednictwem portali społecznościowych - Twitter, Facebook i WKontaktie. W samej Moskwie uczestnictwo zapowiadało ponad 50 tys. osób. Na Plac Bołotny przybyli przedstawiciele praktycznie całej opozycji - od skrajnej lewicy po skrajną prawicę. Nad głowami jego uczestników powiewały czerwone flagi z sierpem i młotem byłego ZSRR i czarno-żółto-białe flagi Imperium Rosyjskiego. Były też sztandary Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), demokratycznego Jabłoka i liberalnej Solidarności. Według policji, na samym Placu Bołotnym zgromadziło się około 20 tys. ludzi, a w jego rejonie - jeszcze 5 tys. Obrońca praw człowieka Lew Ponomariow, powołując się na organizatorów, przekazał, że było tam około 40 tys. osób. Organizatorzy mieli zgodę na uczestnictwo 30 tys. ludzi. Plac Bołotny znajduje się na wyspie na rzece Moskwie, vis a vis Kremla, oficjalnej rezydencji najwyższych władz FR. Jest to bodaj pierwszy przypadek, gdy stołeczne władze wydały zgodę na zorganizowanie tak dużej manifestacji antyrządowej niemal pod oknami Kremla. Występujący domagali się odejścia premiera Władimira Putina, unieważnienia wyborów do Dumy i rozpisania nowych, a także odwołania i pociągnięcia do odpowiedzialności karnej przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Władimira Czurowa oraz innych urzędników państwowych odpowiedzialnych za fałszerstwa. Żądali też zarejestrowania wszystkich formacji politycznych, którym w ostatnich latach odmówiono wpisania do rejestru partii, zwolnienia więźniów politycznych i zniesienia cenzury w federalnych środkach masowego przekazu. Co chwilę tłum skandował: "Rosja bez Putina!", "Oszuści i złodzieje!" "Wolności!", "Rosja będzie wolna!" oraz "Czas zmienić władzę!". - Jeśli do końca roku władze nie uznają tych wyborów za niebyłe, to będziemy wiedzieli, co zrobić 4 marca. Nie wpuścimy Putina na Kreml. Wszystko jest w naszych rękach - oświadczył jeden z liderów niezarejestrowanej Partii Wolności Narodowej (Parnas), były premier Michaił Kasjanow. 4 marca 2012 roku w Rosji odbędą się wybory prezydenckie. Inny z przywódców Parnasu, były wicepremier Borys Niemcow oznajmił z kolei, że "Rosjanie powinni udowodnić, że są dumnym i wolnym narodem". Natomiast jedna z najpopularniejszych postaci rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego, szefowa Ruchu w obronie Lasu Chimkińskiego Jewgienia Czyrikowa wyznała, że jest dumna ze swojego narodu. - Jesteśmy prawdziwymi obywatelami. Nie pozwolimy, by oszuści i złodzieje ukradli nam wybory - podkreśliła. Określenia "partia oszustów i złodziei" opozycja używa w stosunku do putinowskiej partii Jedna Rosja. Z kolei redaktor naczelna niezależnego tygodnika "New Times/Nowoje Wremia" Jewgienia Albac zaapelowała do zebranych, aby "ta para nie poszła w gwizdek". - Władzy, która kradnie nasze głosy mówimy - nie! Trzeba tworzyć komitety obywatelskie. Zbierać podpisy pod żądaniem unieważnienia wyborów oraz dymisji Putina i (Dmitrija) Miedwiediewa. To dopiero początek - wskazała. Szef Jabłoka Grigorij Jawliński zapowiedział podjęcie przez jego partię kampanii, mającej doprowadzić do odsunięcia Putina od władzy. Inny z liderów Jabłoka Siergiej Mitrochin poinformował o zamiarze zaskarżenia w Sądzie Najwyższym wyników wyborów. Deputowany z ramienia socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji Giennadij Gudkow obiecał, że złoży swój mandat. - Jesteśmy za uczciwymi wyborami. Swój mandat zwrócę - oświadczył. A popularny pisarz Borys Akunin zauważył, że takiej Moskwy nigdy nie widział. Manifestacja rozpoczęła się od występu zespołu muzycznego Rabfak z Jekaterynburga, który wykonał największy hit ostatnich dni w rosyjskim internecie, piosenkę "Nasz dom wariatów głosuje na Putina". Tysiące internautów podpisało się już pod żądaniem, by ten utwór reprezentował Rosję na przyszłorocznym festiwalu Eurowizji. Akcja miała spokojny przebieg, choć w pewnym momencie próbowała ją zakłócić grupa nacjonalistów, rzucając zapalone race i petardy. Początkowo demonstracja ta miała się odbyć na Placu Rewolucji, nieopodal Placu Czerwonego. Włodarze Moskwy uznali jednak, że plac ten może okazać się za mały, gdyż udział w akcji za pośrednictwem portali społecznościowych zapowiedziało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Według policji, Plac Rewolucji może pomieścić tylko 5 tys. osób. Wicemer Moskwy Aleksandr Gorbienko obiecał, że osoby, do których wiadomość o zmianie miejsca manifestacji z jakichś powodów nie dotrze i które w sobotę zjawią się na Placu Rewolucji, będą mogły bez przeszkód przejść na Plac Bołotny. Gorbienko ostrzegł zarazem, że wszelkie akcje na Placu Rewolucji zostaną uznane za nielegalne ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Poprzednie nielegalne demonstracje opozycji w stolicy Rosji zostały brutalnie rozpędzone przez siły specjalne policji OMON. Część uczestników manifestacji wyznaczyła sobie punkt zbiórki na Placu Rewolucji, skąd w zorganizowanych kolumnach przeszła na Plac Bołotny. Zostali tam tylko stronnicy radykalnej Innej Rosji, kierowanej przez Eduarda Limonowa, byłego dysydenta i pisarza. Mimo, że przez kilkadziesiąt minut nie chcieli się rozejść i wykrzykiwali antyrządowe hasła, policja nie interweniowała. Władze Moskwy podjęły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Według rosyjskich mediów, na ulice stolicy wysłano ponad 50 tys. policjantów, funkcjonariuszy policyjnych sił specjalnych OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW. Place w centrum Moskwy zostały otoczone przez policję i wojsko. Wszędzie stoją dziesiątki policyjnych i wojskowych pojazdów ciężarowych oraz autobusów. Wybory parlamentarne w Rosji wygrała partia Jedna Rosja, na której czele stoi premier Władimir Putin, a której listę wyborczą otwierał prezydent Dmitrij Miedwiediew. Według Centralnej Komisji Wyborczej, zdobyła ona 49,3 proc. głosów. Opozycja zarzuciła władzom fałszerstwa wyborcze. W poniedziałek i we wtorek na ulicach Moskwy przeciwko oszustwom nad urną wyborczą demonstrowały tysiące osób. Setki zostały zatrzymane przez policję. Wielu uczestników manifestacji pobito. Do podobnych protestów w ostatnich dniach doszło też w Petersburgu.