Akcja ratownicza została dzisiaj definitywnie przerwana. Teraz łódź podwodna zostanie przetransportowana w płytsze miejsce Morza Barentsa. Potem z całkowicie zalanego okrętu będą wydobywane ciała żołnierzy, którzy w nim zginęli. Ocenia się, że może potrwać to nawet miesiąc. "Po wspólnym badaniu, przeprowadzonym przez rosyjskich i zagranicznych specjalistów ostatecznie ustalono, że doszło do pełnego zatopienia okrętu podwodnego "Kursk" i śmierci całej załogi w składzie 118 ludzi" - głosi oficjalne wczorajsze oświadczenie dowódcy Floty Północnej, admirała Wiaczesława Popowa, kierującego akcją ratunkową. Oświadczenie cytuje agencja ITAR-TASS, która otrzymała pełny tekst. Jest to pierwsze oficjalne potwierdzenie śmierci załogi "Kurska" po szeregu sprzecznych, nieformalnych deklaracji. O śmierci całej załogi i zalaniu wszystkich przegród okrętu mówił wcześniej w wywiadzie dla agencji RIA szef sztabu Floty Północnej kontradmirał Michaił Mocak. Jego słowa dementował rzecznik tej floty Władimir Nawrocki, który oświadczył, że śmierć wszystkich marynarzy można będzie potwierdzić dopiero po dodatkowym zbadaniu dwóch tylnych przegród okrętu. Admirał Popow w imieniu dowództwa Floty Północnej wyraził głęboki smutek i współczucie rodzinom marynarzy, którzy zginęli na "Kursku". Norwescy płetwonurkowie, penetrujący wnętrze zatopionego rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk", znaleźli dzisiaj w pobliżu włazu śluzy ratunkowej pierwsze ciało marynarza - podała rosyjska telewizja RTR. Zwłoki znaleziono w dziewiątym przedziale okrętu. Brytyjscy ratownicy zakończyli dzisiaj udział w akcji ratunkowej rosyjskiego okrętu podwodnego "Kursk" - poinformowała agencja ITAR-TASS. Po "oficjalnych konsultacjach" z Rosjanami okręt "Normand Pioneer" z brytyjskim miniokrętem podwodnym LR5 na pokładzie odpłynął z rejonu katastrofy na Morzu Barentsa. - Wydobycie zwłok marynarzy z zatopionego okrętu zajmie co najmniej miesiąc - ocenił rzecznik rosyjskiej Floty Północnej Władimir Nawrocki. Próba wydobycia pierwszego ciała, odkrytego przez zdalnie sterowaną kamerę w 9. przegrodzie, zostanie podjęta za pomocą robotów - poinformował korespondent rosyjskiej telewizji RTR. Szczątki innego okrętu? Rosyjskie źródła wojskowe podały, że w odległości 330 metrów od "Kurska" znaleziono szczątki innego - najprawdopodobniej brytyjskiego - okrętu podwodnego, przypominające osłonę mostku. Brytyjskie ministerstwo obrony natychmiast zdementowało tą wiadomość. Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF FM Andrzeja Zauchy: Rosja poprosiła dzisiaj Norwegię o pomoc w wydobyciu zwłok załogi z zatopionego atomowego okrętu podwodnego "Kursk" - poinformował rzecznik norweskiego ministerstwa spraw zagranicznych Karsten Klepsvik. Penetrujący wrak "Kurska" norwescy nurkowie uważają, że nikt spośród 118 członków załogi okrętu nie ocalał. Kierownictwo norweskiej ekipy oświadczyło dzisiaj rano, że dalsza akcja ratunkowa nie ma sensu, gdyż cały kadłub okrętu wypełniony jest wodą. Norweski nurek dzisiaj tuż przed południem zdjął wewnętrzną pokrywę śluzy ratunkowej. Nie potwierdziły się jednak pierwsze doniesienia o powietrzu znajdującym się poza śluzą. W tej sytuacji - według nurków, a także rzecznika rosyjskiej Floty Północnej Władimira Nawrockiego - nie ma szans, by ktokolwiek z załogi mógł przetrwać. Jak twierdzi rosyjska wojskowa agencja AVN, prezydent Rosji Władimir Putin został poinformowany o śmierci większości załogi "Kurska" już w kilka godzin po awarii okrętu na Morzu Barentsa. Okręt zatonął 12 sierpnia. Agencja podała dzisiaj, powołując się na źródła w ministerstwie obrony, że informację o losach załogi "Kurska" osobiście przekazał Putinowi dowódca floty rosyjskiej admirał Władimir Kurojedow tuż po uzyskaniu zdjęć rejonu awarii podwodnego okrętu atomowego. Kurojedow informował Putina, przebywającego na urlopie w Soczi, już w kilka godzin po tragedii, podczas gdy rosyjska opinia publiczna dowiedziała się o samej awarii "Kurska" dopiero w dwa dni później. Urzędnik ministerstwa obrony, na którego powołuje się agencja AVN, powiedział także, że dowództwo marynarki wojennej już bezpośrednio po katastrofie wiedziało, że co najmniej siedem na dziewięć sektorów dziobowych okrętu jest całkowicie zniszczonych. Wybuch, jakie miał miejsce w części dziobowej okrętu, rozrzucił daleko od miejsca tragedii fragmenty poszycia, a także sprzętu znajdującego się na pokładzie. Cytowany urzędnik zasugerował, że Kreml dezinformował opinię publiczną, rozbudzając nadzieje na ocalenie marynarzy, podczas gdy rząd doskonale wiedział, że na "Kursku" nikt nie pozostał żywy. Norwescy nurkowie, prowadzący od niedzieli prace pod wodą w rejonie wraku, nie odnotowali wzrostu poziomu radiacji. Awaria okrętu - zasilanego przez dwa reaktory jądrowe - najwyraźniej nie spowodowała wycieku paliwa jądrowego. Zaskakującą informację podali dzisiaj na swej stronie internetowej bojownicy czeczeńscy. Ogłosili oni, że zatopienie rosyjskiego podwodnego okrętu atomowego "Kursk" było wynikiem eksplozji dokonanej przez muzułmańskiego kamikadze z Dagestanu. Według nich, jeden z marynarzy z "Kurska", prawdopodobnie pochodzący z Dagestanu, za pośrednictwem przyjaciela, również z Dagestanu, skontaktował się w czerwcu z dowództwem mudżahedinów w Czeczenii i zaoferował pomocy w walce z "imperium rosyjskim". Marynarz ten miał zadeklarować, że jest gotów umrzeć dla Allaha, by wesprzeć swych braci w wierze, "toczących samotną walkę z wrogiem". Kamikadze nalegał jednak, żeby nie ujawniać jego nazwiska, gdyż robi to wyłącznie dla Allaha, a nie dla sławy - piszą bojownicy czeczeńscy na swej stronie internetowej. Tymczasem Rosja rozważa międzynarodowy projekt podniesienia wraku okrętu atomowego "Kursk" z dna Morza Barentsa - poinformował dzisiaj wicepremier Ilja Klebanow. Według Klebanowa, strona rosyjska zwróci się o pomoc w takiej operacji do tych państw, które dysponują odpowiednimi środkami i doświadczeniami w podnoszeniu z dna morza dużych obiektów. Żaden kraj w pojedynkę nie byłby w stanie zrealizować takiego zadania - uważa rosyjski wicepremier. Eksperci są zgodni, że użycie rosyjskich pontonów do podniesienia "Kurska" z dna morza nie okazałoby się skuteczne, tym bardziej, że zatopiony okręt może ważyć nawet 24 tysiące ton. Teoretyczny projekt wydobycia okrętu na powierzchnię morza będzie gotowy za trzy tygodnie - zapowiedział Klebanow. W pierwszej fazie nieudanej rosyjskiej akcji ratunkowej specjaliści rosyjscy twierdzili, że możliwe jest użycie 400-tonowych pontonów i wydobycie w ten sposób zatopionego okrętu podwodnego z dna morza. Projekt ten później upadł. Podniesienie wraku ma przede wszystkim znaczenie ze względu na paliwo jądrowe dwóch reaktorów pokładowych, które - wbrew zapewnieniom strony rosyjskiej - może spowodować poważne skażenie wód. Szef ekipy norweskich i brytyjskich nurków skrytykował dzisiaj rosyjską biurokrację, hamującą tempo akcji ratowniczej. W wywiadzie, udzielonym norweskiej rozgłośni radiowej NRK, admirał Einar Skorgen uskarżał się na zbyt powolne podejmowanie decyzji przez rosyjskich biurokratów, z których większość nie zna się na kwestiach, związanych z akcją ratunkową. - W procesie decyzyjnym uczestniczy zbyt wielu ludzi; część z nich nie ma profesjonalnych kwalifikacji, by zdać sobie sprawę z konsekwencji decyzji, które ich zdaniem powinny być podjęte - powiedział norweski admirał. Dodał, że gdyby to właśnie ratownicy podejmowali decyzje, postęp w działaniach, prowadzonych pod wodą, byłby o wiele szybszy. Zanim norweskim nurkom udało się otworzyć wejście do śluzy ratunkowej "Kurska", Rosjanie usiłowali zablokować akcję, twierdząc, że wykonanie tego zadania jest niemożliwe. Rosyjska specjalna komisja rządowa jest zdania, że przyczyną katastrofy atomowego okrętu podwodnego "Kursk" było uderzenie "potężnego przedmiotu" z zewnątrz lub wybuch miny - poinformował dzisiaj szef komisji wicepremier Ilja Klebanow. - Mówimy o ciężkim uderzeniu, które nastąpiło na głębokości od 16 do 18 metrów z podwodnym przedmiotem. Taka możliwość naszym zdaniem jest najbardziej prawdopodobna - stwierdził Klebanow. - Nie mamy prawa twierdzić, że była to łódź angielska, brytyjska czy jakakolwiek. To wszystko jest problematyczne. Nie wykluczamy, że doszło do zderzenia z jedną z łodzi, które były tam na zwiadzie. Według naszych informacji były tam wtedy trzy obce łodzie - przyznał Michail Mocak, szef Sztabu Floty Północnej. Wicepremier Klebanow powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że hipotezy te są teraz wyjaśniane. Dodał, że strona rosyjska zwróciła się do rządów innych państw o przedstawienie własnych ocen przyczyn awarii okrętu "Kursk", jednak jak do tej pory nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Amerykański wywiad jako pierwszy jeszcze w ubiegły poniedziałek informował o dwóch wybuchach, jakie miały miejsce 12 sierpnia na pokładzie "Kurska". Informacji tej nie potwierdzono jednak w Moskwie. Rzecznik prokuratury wojskowej w Swierdłowsku nie wykluczył, że jeszcze dzisiaj zostanie wszczęte śledztwo w sprawie wypadku rosyjskiego okrętu atomowego "Kursk". Okręt od 9 dni spoczywa na dnie Morza Barentsa. Rzecznik powiedział agencji ITAR-TASS, że prokuratura rosyjskiej Floty Północnej będzie chciała wyjaśnić okoliczności wypadku i przebieg akcji ratunkowej. Poinformował, że sprawa awarii "Kurska" jest badana od początku tragedii. Grupą wojskowych prawników kieruje zastępca prokuratora floty płk Władimir Mułow.