O decyzji ofiar poinformowała Ełła Kiesajewa, współprzewodnicząca organizacji społecznej Głos Biesłanu. - Teraz, gdy zdrowie Nawalnego jest w stanie krytycznym, nie możemy pozostawać z boku. Bardzo martwimy się o niego. Widzimy, jaka jest sytuacja - człowiek został wzięty na zakładnika i jest dobijany. Nasze dzieci także były zakładnikami w 2004 roku. Wówczas ich nie uratowano - powiedziała Kiesajewa. Przekonywała, że ofiary ataku w Biesłanie po tych tragicznych wydarzeniach żądały, by władze poniosły odpowiedzialność i uprzedzały, że "bezkarność poskutkuje nowymi przestępstwami". Dodała następnie: "wszystko zaczęło się od Biesłanu i trwa nadal". Atak na szkołę w Biesłanie w Osetii Północnej, na rosyjskim Kaukazie, jest jednym z najtragiczniejszych ataków terrorystycznych, jaki przeżyła współczesna Rosja. Wiele osób spośród bliskich zabitych i poszkodowanych, w tym właśnie Kiesajewa, uważa, że okoliczności tragedii nie zostały należycie wyjaśnione. Głodówkę w geście solidarności z Nawalnym ogłosił najpierw naukowiec z Moskwy, biolog Nikołaj Formozow. Powiedział on w niedzielę w Radiu Swoboda, że do jego akcji przyłączyło się dotąd ponad 30 osób z Rosji i zagranicy. "Nowaja Gazieta" podała, powołując się na portale społecznościowe, że osób tych jest więcej - już około 60.